KategoriaLiryka

Gdybym była

G

Gdybym była rozczarowaniem
śmiechem nie w porę i smutkiem nad ranem
stanowczym tonem i stosem problemów
nie mów mi tego
nigdy nie mów

I gdybyś nagle poczuł że potrzask
tkwi w moich włosach i błyszczy mi w oczach
i gdybym nagle stała się naiwna
nie mów mi tego
wiem – jestem dziwna
nie będę słuchać
nie będę patrzeć
stanę się głucha
na zawsze

Zostaw mnie raczej.
Za me pragnienia,
za sny umarłe
paciorek zmów.
Zabierz ze sobą
to słowo ‘gdybym’

Proszę
bez słów

Gabaryty

G

Nagle bezdomne krzesła. Krzywa amerykanka
sprężyna co jeszcze wczoraj wbijała się pod żebro
mokną w ponurej mżawce od wtorkowego poranka
nad sawannami blatów
niebo

Krzesła są ślubnym prezentem. W szufladzie meblościanki
szeleści pożółkły talon – meblowy akt urodzenia
jest ślad po papierosie kochanka albo kochanki
innych znaków szczególnych
nie ma

Spóźnieni żałobnicy politurami pokryci
silnie zarysowani ale to tyle na temat
by nie blokować ruchu gabaryty z życia
odbierają we czwartki
na Bema.

Frania

F

Nie znajdziesz tam przeszłości. To wszystko
co sprało się z twoich ubrań, włosy, pot kochanków
plamy po późnej kawie i tej o poranku
zostało odwirowane i w tym wirze znikło

sama przecież sypałaś proszek do białego
dolewałaś vanisha więc pogódź się z faktem
że tego już tam nie ma. Że sporym nietaktem
jest myśleć że zostało choć cokolwiek z tego.

I nie odsuwaj pralki bo cię kopnie. Przestań.
Lepiej odkorkuj wino, połóż się na wznak
bo jak się odkorkuje to się wszystko przetka

a za tą starą pralką co najwyżej tak:
kurz, guzik i zagubiona różowa skarpetka,
pająk w którego oczach czytasz „what the fuck?!”

Ekfraza I

E

(William Dyce – Omnia Vanitas, 1848)

Odszedł. I co zostawił? Tylko swoją czaszkę
co pustym oczodołem ścianę mi przewierca
gdy siedzę w dezabilu i w łomocie serca
rozpatruję kolejną życiową poraszkę

Zabrał siebie, dom, auto i gumkę od sukni
a tu już idzie zima chłodną zawieruchą
od której mnie zawiało. Boli lewe ucho,
siedzę z czaszką, milczymy i jestesmy smutni.

A tak nam było dobrze. Robił dla mnie stójkę
(co mnie bardzo śmieszyło) codzień przed śniadaniem
aż kiedyś nazbyt mocną dałam mu w bok sójkę

więc spakował walizkę, dopchnął ją kolanem
a czaszce na odchodnym wyrwał górną dwójkę
złotą i też ją zabrał i odszedł w nieznane.

Dżinsy

D

Pod najlżejszym nawet pocałunkiem
naturalnie tak i bezwiednie
w ciemnej knajpie, w porze przedobiedniej
ty rozchylasz swoje uda. W sukni

pewnie siedziałabyś prosto. Kostki i kolana
zaciskając bezwiednie, obciągając palce
gotowa lecz niedostępna, owinięta w pancerz
niemal niedotykalna. Sama.

Lecz teraz mogę cię czytać, niczym niewidomy
samymi opuszkami. Przez stronice ud
odkrywając jak bardzo jest nieposkromiony

rytm twojego oddechu. Taki głód
że padłbym na kolana i długie eony
spędził z nosem w tej książce. Gdybym mógł.

Dębowy stół

D

Później powiedzą żeś sama sobie winna
stojąc bezbronnie w pokoju z tym rozcięciem na plecach
w kształcie długiego klina, później powiedzą że mieszasz
wiatr zbierasz huragan – ja już za tobą się skrywam

gryzę w kark i rozrywam cienką zasłonę. I fruuu
zawisa teraz bezwładnie niezabezpieczonym
kaftanem bezpieczeństwa (obok nagich pośladków co dzielą cię na połowy)
kiedy za włosy cię rzucam na ciemny dębowy stół

Później powiedzą żeś sama sobie winna
tych śladów co trwale znaczą połyskujący szal
Póżniej powiedzą że jesteś taka jakaś dziś inna

lecz teraz leżysz na stole wielkim jak cały świat
niewinnie melancholijna, niewinnie melancholijna
gładząc bezwiednie palcem śliski dębowy blat

Doniczka

D

Doniczka. Może być na cmentarz.
Lampa. Weźmiemy na wieś,
w drugie, wolniejsze życie. Zabierz
czego nie chcesz wyrzucić co nie chcesz pamiętać

przełóż, usuń z widoku albo jakoś ładnie
przemaluj na różowo, na wesoły kolor
niech jeszcze trochę postoi w kuchni za zasłoną
zanim po raz ostatni z parapetu spadnie

Rzeczy nie umierają godnie
w kojcu psa, na klombie
znajdują odroczenie
swą ostatnią straż

To była taka ładna rzecz.
Ale tu się ubiła więc wiesz

Destylove

D

Coś nam się stało z czasem. Popatrz tylko
ostatni zegar nie dawał wskazówek
więc noc zaczęła nam się destylować
w minuty, w moment. W końcu była chwilką

gdym szedł przez miasto zakrapiane świtem
niosąc Twój zapach, smak i gładkość skóry
głodny, pijany, z wzniesionym do góry
wzrokiem. Doprawdy. To był wyśmienity

destylat czasu. Temporalna grappa
z kwietniowej, ciepłej, niemożliwej nocy
z ust naszych i języków oraz śpiewu ptaka

na nocnym drzewie. Destylat tak mocny
że mam u wszechświata
dług zaciągnięty na wysoki procent

Cytadela mykeńska

C

Jak donoszą gazety w przedostatnią niedzielę
znaleziono zupełnie dobrą cytadelę
w dodatku całą mykeńską, którą ciemny turek
wyrzucił za stojący opodal pagórek.

Za pagórkiem tym zresztą stała cała furka
różnej maści zabytków, więc teren pagórka
obecnie oblężony jest przez bardzo liczne
ekspedycje odkrywczo-archeologiczne.

Mnie udało się cudem z terenu pagórka
wynieść pod nieobecność wspomnianego turka
dla Ciebie pod koszulą ową cytadelę.
Przeczytasz o tym w gazetach
w najbliższą niedzielę

Ciekawość

C

Mówią że stopień do piekła, że zabiła kota
lecz jej przekorna natura spowodowała w ten wieczór
że piszę sonet. No proszę, któż by to wcześniej przeczuł
noc zimna i niski księżyc stopiony z bladego złota

a tu się słowa kołyszą i jak w sztormową pogodę
zsuwają wolno z pokładu w nieokreślony ocean
gdzie nie wiadomo co będzie gdzie jeszcze pusta scena
i tylko sylwetki syren, neptunów. Co będzie potem

okaże się pewnie niebawem. Póki co – tylko prototyp
i wersja jeden zero. Lecz skoro słowo się rzekło
plączmy się w tego języka cudowny strzelisty gotyk

tak aby nam nic nie skrzepło aby nam nie uciekło
kiedy się w deszczu na mrozie poluje na czarne koty
gdy biegnie się pośród zimy stopień za stopniem w piekło

Kategorie

Instagram