Wskakuje w otchłań tej szafy jak w głąb króliczej nory
i koziołkuje z chichotem wśród setek półek wąskich
aż w końcu pośród papierzysk już tylko niebieskie podwiązki
mrugają jak niezabudki. Myślała do tej pory
że wie czego tam szuka albo że chociaż ma mgliste
wyobrażenie o rzeczach na półkach wysokich i niskich
leżących na srebrnych półmiskach uśpionych tam compact disków
czających się wśród zapomnianych szarych pudełek na listy.
Ochoczo żongluje czasem i tylko czasem zawiesi
uwagę na jakimś piśmie lub nieotwartym pakunku
tym co jest przeszłe i przyszłe, tym co się w głowie nie mieści
aż w końcu się wreszcie dokopie do dna, do poziomu gruntu
i nie znajduje niczego i nawet się z tego cieszy
i mruczy tym swoim głosem przed którym nie ma ratunku.