KategoriaSuperbohaterowie

Mruczanka Jokera

M

Lepszy Robin w garści niż Batman na dachu
zna tę prawdę doprawdy każdy Superłotr
któremu się zdarzyło zasnąć planując skok
albo zapomnieć bomby. Wiesz jak to jest brachu

być może swój najlepszy numer masz już za sobą
i nie jest wykluczone, że niebawem finał
więc odpuść sobie Batmana. Rżnij tego Robina
brzytwą ciach ciach i zadowól się gorszą połową

pieprzonego duetu. To też będzie coś.
Bo coraz cięższa się robi farba na powiekach
i budzisz się w środku nocy zmarznięty na kość

może chociaż Jokera ktoś wspomni po wiekach
za tego Robina smarkacza. Jeszcze on i dość
bo na tego na dachu – ileż można czekać.

Killgrave 2

K

Panienka z perfumerii podchodzi z pytaniem
Czego pan sobie życzy? Uśmiecham się tylko
Miałaś na półce w łazience właśnie taki flakon
Chciałaś się kiedyś ukryć pod takim zapachem

To było rozczulające – ten zapach na tobie
Dziurawa ośla skórka. Trzeba było czasu
żeby cię z niego wydobyć trzeba było pracy
żebyś któregoś poranka pachniała jak człowiek

Teraz możesz nareszcie wąchać moje wiersze
z zawiązanymi oczami oglądać bukiety
wzdychając pełną piersią

wypuszczając w eter
opowieść, w której jesteś niezmiennie tą pierwszą
w której możesz być sobą i pachnieć kobietą

Dziwny jest ten świat

D

Nie złożę Ci wizyty. Właściwy czas jeszcze nie nadszedł
więc składam sobie przestrzeń. Och to zabawne uczucie
gdy jednym ruchem się Paryż składa z przedmieściem w Kalkucie
lub wbija Empire State Building w zaspany jeszcze Zagrzeb.

Przestrzeń złożona wzdłuż linii raz bywa piekłem raz rajem
lecz kiedy słońce się schowa za widnokręgu półokrąg
pozwalam sobie lubieżnie zaglądać do Ciebie przez okno
zwisając do góry nogami z iglicy wieżowca w Dubaju.

Dubaj to jednak jest Dubaj więc wiszę tylko do świtu
prostując świat bezszelestnie zanim Cię muezzin przestraszy
ale pewnego poranka pozdrowię Cię z parapetu

z bukietem światów złożonych wzdłuż niemożliwych płaszczyzn.
Zapukam mając na sobie dobrze skrojony garnitur
i skrawek mapy wszechświata wyglądający z brustaszy.

Ghost Rider on the Storm

G

Ostatni promień słońca zawisł na twoich rzęsach
jak minutowa wskazówka na czarnym słonecznym zegarze
w mieście szumiącym na dole nikt nie wie co się wydarzy
gdy złączę mą zapalczywość i twój nieziemski potencjał

Bo dziś nie będzie jak zwykle. Bo dziś kochamy się w cuglach
bez żadnych dymiących fryzur w zjonizowanym powietrzu
na głowie mam czapkę z gazety to taki właśnie wieczór
w który będziemy uważać żeby się nic nie stłukło

w ogień piekielny w gniew boży w nasze rozanielenie
wpełzniemy po ciemku wstrzymując apokalipsy ziarenka
będę twym przewodnikiem ty będziesz moim zarzewiem

aż każde z tych postanowień puści na szwach i popęka
i obudzimy się znowu tak spięci i rozpaleni
z piorunochronem przy łóżku, z gaśnicą zawsze pod ręką

Jeckyll

J

Rankami budzę się śliczny
Na srebrnolśniącej tacy podam ci jajko grzankę pomarańczowy sok
a potem przy czarnej kawie będę ci mówił ciekawie co nam przyniesie rok
Obecny i ten przyszły

Nocami będę potworem
W kurzawie szklanych odłamków na stole czy fortepianie wezmę od ciebie co chcę
A potem odejdę bez słowa w noc co ze strachu się chowa po potłuczonym szkle
Nucąc melodię z love story

I czekać będziesz wieczora
Znudzona jajkiem i sokiem kupując nowa bieliznę
W prowokacyjnych kolorach

A ja pomyślę nim przysnę
o wieku co zrobił z potwora
Idealnego mężczyznę

Scarlet Witch

S

Do teraz nie wiem jaka była prawda
i pewnie nigdy nie da się oddzielić
drzew, które same ku słońcu się wspięły
od zasadzonych twoją dłonią Wanda

w puszczy mojej pamięci. Wznoszę kielich
do każdej z chwil tych na jasnych werandach
na śmiałych klifach i słonecznych płachtach
plaż. I nie pytam skąd się we mnie wzięły.

Tylko nocami gdy blade Insomnie
gapią się na mnie z sufitu, kiedy kwili
w łazienkowym piecyku wiecznotrwały płomień

potrafię pewnie, niemal w jednej chwili
znaleźć na każdym z fantastycznych wspomnień
ślady szkarłatnych papilarnych linii

Iron Man

I

Jedyne formy o które dbam to te w których odlewam
swoje ręce, tors, dłonie zdobne w błyskawice
Jako człowiek z żelaza mam niestety mgliste
pojęcie o przychylaniu – panno Pepper – nieba

Nic we mnie nie ćwierka, nie wiem co to ćwierk
moge cię zabrać gdzie noc najciemniejsza
ale w mej piersi szumi zamiast serca
tylko dokładny atomowy werk

Więc taki jestem – pancerny szyderca
włóż między bajki o Żelaznym Wilku
myśl że się zmienię i że będę w wierszach

pisał o róży, o zorzy, motylku –
Ja wezmę słowa i sobie poskręcam
Czarnoksiężnika z Oz. Lub nawet kilku.

As

As

Mój Ojciec swoje życie spędził przy rajzbrecie
marząc strzeliste pałace wysmukłe kolumny
i łuki tryumfalne. Jestem z Niego dumny
bo łuków tryumfalnych brakuje na świecie

Ale gdy mówił w domu że ma delegację
do nudnych bratnich krajów to miał wyraz twarzy
mówiący – lecę utrzeć nosa Maharadży
a potem w “Złotym Leszczu” może zjem kolację

Ale komary rypią więc przejdźmy do tercyn
Odziedziczyłem tę skazę i od dnia narodzin
codzienność mnie przygnębia a rutyna mierzi

Wolę przelecieć nisko nad pałacem Doży
strącając z dachu mordercę z kwiatem w butonierce
i właśnie o to chodzi właśnie o to chodzi

Black Widow

B

Tak wiele ci mam do przemilczenia. Całą noc
nie zdradzę ci niczego. Zasznuruję usta
i nie rozwiążę języka. Mocą tajnych ustaw
będę ci niedostępna będę śmiać się w nos

płacząc w środku. Tak skrycie że nie drgnie mi brew
gdy będę wyła do nocnych szpiegowskich sputników
wszystkie kobiece słowa. I w słów tych bezliku
ukryję swą bezradność, samotność i gniew

Tak wiele ci mam do przemilczenia. Nie patrz tak
pocałuj mnie i popraw poduszkę pod głową
dzisiaj nie sieję burzy, dzisiaj sieję mak

i póki ptak nie śpiewa dziś mogę być sobą
więc obejmij mnie ciasno, ukołysz mnie w takt
nagiej myśli do końca nie ubranej w słowo

Kapitan Ameryka

K

Nalej mi jeszcze whiskey synu. Znowu nie przyszła – taki los
Trzeba już chyba iść do domu niepewną dłonią znaleźć klucz
I żaluzjami świat zasłonić ten świat co kiedyś był tuż tuż
Znowu nie przyszła. Aspiryny wziąć dwie i wczołgać się pod koc

Potem się zbudzić pod ostrzałem jaskrawo wstającego dnia
Dzisiaj na pewno mi się śniła i to był bardzo dobry sen
I nawet sobie podśpiewywać na tosty nakładając dżem
Niezmiennie piękna mi się śniła, taka jak dawniej tralala

W stanie spoczynku najlepiej się śni
Wśród gwiazd i pasków na ciepłej pidżamie
Pusta sypialnia kanonadą grzmi

Kapania wody z nieszczelnego kranu
Wtedy przez chwilę jestem ja i Ty
I ślady szminki na tarczy z vibranium

Kategorie

Instagram