KategoriaRiL

Rigoberto i dłuto

R

Ona musi gdzieś być myślisz sobie
o poranku, w nagłym skurczu serca
ta Lukrecja pośród innych kobiet
ta Lukrecja najidealniejsza

Gdzieś niechybnie musi być ukryta
idealna suma twarzy, biustu, ócz
nie ma rady – chwytaj w rękę dłuta
zakasawszy rękawy – i tłucz

I przypuśćmy – znajdujesz w marmurze
idealną dłoń, która papieros
trzyma pod tym doskonałym kątem
jednocześnie figlarnym i dziarskim
i ma nawet wymarzone
obnażone bezwstydnie nadgarstki

ale niestety już łokieć
urąga wszelkim standardom
ech dola, ta dola rzeźbiarza
jest dolą twardą

Która to już próba, który to już menhir
który marmur, łupek czy piaskowiec
raz udało się z całością ręki
raz skończyło się na całej głowie
albo nader udanym biodrze
ale nigdy
nie było dobrze

Zgięty patrzysz na złupiony krajobraz
akceptując smutny wyrok losu
W końcu nawet uparci jankesi
nie wyłaniają już prezydentów
w ten sposób

Lukrecja wsiada na motor

L

Szeroko rozkłada nogi
szeroko rozstawia ręce
skóra dotyka skóry
i nic więcej

Rigobertowi wyrastają koła, swędzą go twarde kopyta
a ręce z manetką gazu rozciągają Lukrecję szerzej
i czuje jak jej kolana
spinają spocony bok
i czuje jak jej kolana
obejmują niklowany bak

na łóżku, na torze, na zielonym maneżu
Rigoberto szepcze
Tak

Lukrecja wchodzi w zakręt i znika
dzień tonie
Rigoberto głęboko oddycha
na okrytym zmierzchem balkonie.

Lukrecja ścina włosy

L

Mężczyzna zawsze jest w szoku drogi Rigoberto
ale kobieta czasem czuje się splątana
jak ogród co przestaje sam siebie rozumieć
i nie wie już dokładnie gdzie korzeń gdzie liść

Ale patrz w przyszłość jasno drogi Rigoberto
bo dziś więcej mam światła i prostsze mam brwi
a kości policzkowe śmieją się do ciebie
pod innym ale bardziej oczywistym kątem

Mam w sobie więcej nagości
poczytaj to za znak

za moje krótkie włosy
trzymaj mnie mocniej
tak

widok przez tylną szybę

w

Przez tylną szybę autobusu Rigoberto zobaczył siebie
on tam został pojechał dalej poszedł wąską uliczką
parkiem i strumieniem w połowie pokonany w połowie zwycięzca
do Lukrecji i od niej

w cień pod jednym z okien
wyjąc z upokorzenia
rechocząc w wiktorii
nie wiedząc dokąd teraz
jak nie głową w dół

zagryza dolną wargę i ssie opuchliznę a drugą ręką chwyta
naprężony członek prawie że barbarzyńca
niezwykle uprzejmie całuje ją po udach
gaśnie płonie znów

Ona wytrząsa z niego ślepe jeszcze bestie
łapie je zwinną ręką i bierze na sznur

W skórzanym fotelu

W

Siedzi w skórzanym fotelu okno białe palce
zaciska na czaszce mahoniowej laski
jest uwięziony bo tam trwa szaleństwo
tam śnieg wiruje i szuka ofiary
dotyku włosów ciepła roztopienia
tu Rigoberto łomocze kratami mur drapie gryzie małą srebrną kłódkę

Mówią że czasem przychodzi przez śniegi podobno lubi zjawiać się znienacka
z białego szumu stanąć za fotelem i wsunąć dłonie pod koszulę w kratę
że lubi nagle ugryźć w ucho albo zjawić się znikąd pod powierzchnią biurka
otrzeć policzkiem o napięte udo tak perwersyjna jak dziecięcy lizak
z czarnej lukrecji

Urodziny Lukrecji

U

Nie powinno się mieć urodzin w dzień tak zwykły jak poniedziałek
Myśli Lukrecja w taki dzień jak co dzień ślamazarna Ziemia
Mogłaby z tym poczekać co najmniej do środy

A w taki poniedziałek świat się szarogęsi
I szczypie po zgrabnych łydkach setką wątpliwości
Co stało się co było co by mogło się zdarzyć
Gdyby orbity planet wytycznono inaczej

Rigoberto spłoszony zaciąga zasłony
Bowiem jest rzeczą groźną podchodzić do okna
I w taki dzień deszczowy zapatrzeć się w dal.

Sen Rigoberta

S

Spokojnie każdemu się zdarza tak powinna powiedzieć
schować litość i ukryć ten protekcjonalny
uśmieszek to jest ludzkie to z przepracowania
następnym razem na pewno

śni to raz w tygodniu zawsze wtedy gdy pada
śni napięty jak struna zawinięty w kłębek
ona mówi lecz widzi jak wzrok jej ucieka
za okno gdzie rozbrzmiewa taneczna muzyka

a on wtedy się budzi
i myśli stężały
o chwili gdy nie zdoła
pisać dla niej wierszy

Rigoberto trzyma się poręczy

R

Kiedy przystaje na półpiętrze tyle ich już było 
dawno stracił rachunek pot na czole jesień
uspokajając płuca opiera się ciężko 
na mosiężnej poręczy złotej jak Lukrecja 
kiedy słońce się kłania gdy zapada wieczór

Lecz kiedy wraca oddech jego palce tańczą
przez chwilę na jej grzbiecie jakiś czuły pasaż
zanim nie pójdzie wyżej z nią przy swoim boku
wschodząc dzień w dzień po schodach
idąc w stronę strychu

Rigoberto rozmyśla o samotności

R

Zawsze irytowały go stare umywalki
z osobnymi kranami na wodę ciepłą i zimną
ale dmuchając w poparzone palce
znajdował w nich starannie przykręconą prawdę
o tym czym jest samotność

po drugiej stronie lustra biała duża wanna
i piana na dwa palce o czerwonych paznokciach
Lukrecja w rozmarzeniu głaszcze rozgrzane piersi
ale jest tam on tutaj dopóki nie wejdzie
w koszuli do jej wanny

czuje się samotność

Rigoberto liże płatek ucha

R

Nocne śpiewy muezzinów wprawiały go zawsze
w religijne wibracje. Brał wtedy na język
ucho Lukrecji.

i kiedy różowawe ucho stawało się ciałem
brał jej całe ciało wyrywając z nocy
wśród szatańskiego wrzenia przerażonych mew

w mieście kotów i żebrzącej pod murem Ocean

Świt zastawał ich zawsze bardzo zasupłanych
kiedy wciąż jeszcze senni wychodzili z siebie
w szarzejącą za oknem rozszumiałą Jutrznię.

Kategorie

Instagram