KategoriaSonet

Oczekiwanie

O

Wigilia już prawie gotowa. Omalże dopięta
na pierwszą gwiazdkę z nieba co dziś show ukradnie
staremu księżycowi. Ty pewnie nie zgadniesz
o czym myślę splątując wstążki na prezentach.

Trzeba kończyć czym prędzej wigilijną czystkę
bo kolorowy lukier gładką taflą błyszczy
na grubym brzuchu piernika. Ty się nie domyślisz
co mam w głowie gdy liżę drewnianą kopystkę.

Więc już grają kolędy. Już wszystko gotowe.
Anioł po czarnym niebie z prezentami biegnie
jednemu niosąc szczęście a innemu rower

kiedy stojąc samotnie w porze przedobiedniej
patrzę w okno na gwiazdy i myślę o Tobie
bawiąc się bombką z choinki zupełnie bezwiednie.

Impresjonizm

I

Kobiecie na skraju zasięgu rozmazują się kontury jak szminka
i czuć prawie zwierzęce drżenie kołnierzyka koszuli w szafie.
A ty jesteś jak z obrazów Monet’a i czasami dostrzec nie potrafię
twoich oczu. Uciekają mi nagle jak szalona jaszczurka-zwinka.

Portret damy. Przed nim martwa natura. Cały obraz połyskuje słońcem.
Taką bym cię właśnie malował (zamaszyście pociągając językiem
po twej skórze) we właściwe słowa, co próbują mi niekiedy umykać
które barwią rozświetlone ciało niespodzianym, niedzisiejszym pąsem.

Możesz zwiać w paryski błękit ekranów i otulić się w te ekrany
albo udać że się przepaliła w twym pokoju żarówka setka.
Możesz nawet pod mym głodnym wzrokiem, zawstydzona uciec do mamy.

Możesz sprawić bym patrzał w sałatkę, bezlitośnie skręciwszy webcam
ale sposób w jaki cię widzę sięga poza zwyczajowe ramy
ale wiem że za ramami obrazu pozostajesz ulotnie piękna.

Przenicowany

P

Zdarza mi się ostatnio potakiwać bezmyślnie
i nie słyszeć co do mnie mówią. Ponoć
o mało co nie wpadłem pod samochód i nabyłem jakąś nieruchomość.
Czasem karmię się tym co o Tobie wyśnię

śniąc beztrosko na jawie i w jasnym świetle dnia
pośród ludzi, którzy chcą coś ze mną załatwić
i których tylko dlatego nie wyrzucam za drzwi
że w owej chwili to nie jestem dokładnie ja.

A właściwie ja, ale tylko od wewnętrznej strony
tam gdzie się z tobą zamykam i robię dzikie rzeczy
a potem jeszcze jestem z tych rzeczy zadowolony

pozostawiając wszystkich na swego rodzaju zapleczu
mojej uwagi a naprawdę całując twoje dłonie
czuciem zwrócony do środka, na zewnątrz jakbym nic nie czuł.

Samotnienie

S

One kotłują się za mną – skutek i przyczyna
noc szarpiąca dzień biały za wyłogi świtu
dzień targający noc cichą za krawat wieczoru
dlatego w tym chaosie czuję że muszę się przyznać

jak bardzo cię potrzebuję – gdy ramiona wiatraków,
kiedy wir w wannie kręci się nieodmiennie
z ruchem wskazówek zegara – kiedy samotnieję
po każdym dzwonku budzika. Przyznaję się do braku

kilku włosów na których wisiały zaległe
słowa, kilku zębów, oczu, języków i palców –
dlatego jesteś ważna ty co jesteś obok

na popękanym od wieku tym samym kawałku
lodu, z dniem i nocą za mną i za tobą
z każdą chwilą za którą warto jest zapłakać

Jeżeli się spotkamy

J

Jeżeli się spotkamy, niech tam będzie hałas
i dym niech nas rozmywa niech nam nie pozwoli
na zbyt szybkie kontury lepiej niech powoli
ja dochodzę do pełni – ty stajesz się cała

Jeżeli się znajdziemy, niech tam będzie sennie
ze światłem co paruje ponad kontuarem
z czasem – byśmy przed świtem prześwietleni w parę
za filarem znaleźli nietykalne ciemnie

Może trafię do ciebie nie pytając przecznic
przechodząc na czerwonym, dróg szukając w rysach
i dziurach na asfalcie, może mnie oświetli

ten neon przypadkowy co na gzymsie przysiadł
i będziemy tak młodzi, piękni i bezecni
idąc świtem przez miasto w za dużych ulicach

Kamerton

K

Lira mi dziś nie stroi, nie uchwycę tonu
wbiegnę zatem po schodach przydeptując kota
zapukam do jej drzwiczek. Gdy zapyta “Kto tam?”
ja zapytam czy nie ma czasem kamertonu

Ona ma jakiś pewnie (jakżeby nie miała)
więc będziem go szukali w szufladach pod stołem
w bieliźniarce aż w końcu zmorzeni mozołem
zaczniemy szukać tonu w zakamarkach ciała

Tam znajdziemy ce-dury, wioliny, a-mole
aż z zerwanych partytur nuty po pokoju
pogubimy. Na krześle, komodzie, na stole

w hallu koło wieszaka. Nie będzie spokoju
w domu, lesie a choćby nawet i w stodole
gdy lira nastrojona a ona bez stroju

Beirut

B

Na białym koniu Cię ścigam. Przestrzeń przeszywam jak dratwa
malując palcami smugi na rozmytym wszechświecie obok
i grają mi katarynki kiedy dzielnie pędzę za Tobą.
Uciekasz łodzią przybraną w kolorowe, tętniące światła.

I grają mi werble i trąbki i z pewnością gdybym miał szablę
byłaby ona drewniana w sam raz do ścigania Cię wokół
pasująca do konia zawsze spiętego do skoku
i do machania nad głową. Ścigam Cię. Ścigam ty Diable.

Być może nie przystoi rycerzom nosić szortów w kratę
i nie mieć na podorędziu żadnej z jedwabnych chustek
lecz nawet na koniu drewnianym przystoi mieć myśli kudłate

gdy niczym syrena na dziobie przestrzeń rozcinasz biustem
siedzisz rozparta w łodzi i zjadasz cukrową watę
ty, która jesteś piękna nawet przed krzywym lustrem.

Pierogi

P

Takiego posklejania zazdroszczę pierogom
że tak trzymają się w sobie, że spinają ciasno
swój pierogowy wszechświat w śnieżnobiałe ciasto
od brzucha rozdętego po figlarne rogi

Tak bez żadnej różnicy: mięso czy kapusta,
wszystko objąć potrafią i wszystkim się nadąć
w dodatku co nie zdarza się nigdy roladom –
nie potrzebują sznurka żeby spętać pustkę

Oskubane anioły, zbielałe diablęta
którym kucharz szalony amputował ogon
żadne się nie rozklei, żadne nie rozpęta

Między ciasta sufitem a ciasta podłogą
śpi mięso i kapusta milczy jak zaklęta.
Tej boskiej równowagi zazdroszczę pierogom

Chryzantemy

C

Idę ulicą. Pod cmentarzem eksplodujące chryzantemy
w cynowych wiadrach rozpostarte jak pióropusze sztucznych ogni.
Zamiast zadumy i krawata, wyprasowanych czarnych spodni,
noszę na sobie pulsujące znaki miłosnej anatemy.

Niewybaczalnie uśmiechnięty drażnię jaskrawy płomień znicza
a on ucieka przestraszony jak pies co nie dość głośno szczekał
Zamiast zadumy i krawata ja bym na trumien tańczył wiekach,
wszystko co we mnie płonie jasno zawył, wyśpiewał i wykrzyczał.

Bo jesteś wszędzie, każdy karmin, każdy cynober i karmazyn
to Twoja jest manifestacja, Twego istnienia słodki przemyt
który przyjmuję jak szalony, w każdy pcham schowek i magazyn

i choć bohema tak mnie śmieszy sam dziś się czuję jak z bohemy
i zrobiłbym coś szalonego gdy w czarnym tłumie wiele razy
widzę w czerwonym Cię szaliku. W ramionach tulisz chryzantemy.

Nagły dreszcz

N

Czy wiesz co ona wtedy czuje gdy ją przenika nagły dreszcz?
Może się czuje wtedy naga, bluzka odchodzi jej od skóry
i nagle czuje się jak tragarz nosząc fiolety i purpury
gdy zamiast tego by wystarczył drobny wiosenny ciepły deszcz.

Albo się czuje przeziębiona gdy ją przenika nagły dreszcz
wtedy herbatę pije z malin, wkłada cieplejsze okulary
by obserwować to co w dali w ciepłych skarpetkach nie do pary
a dreszcz porasta ją otula jak miękką ziemię szary perz.

Ona się czuje niespokojna gdy ją przenika nagły dreszcz
jakby dotknięta niespodzianie w najgłębszej duszy czuły spód
tam gdzie nie można już się cofnąć, tam gdzie się mówi tylko “bierz”

Ona się czuje zawiedziona gdy zamiast żaru czuje chłód
gdy tylko jest podgorączkowa, gdy tylko lekarz mówi “leż”
a dreszcz nie z tych ogarniających. No może trochę. Tak ciut-ciut.

Kategorie

Instagram