KategoriaRiL

Rigoberto jest

R

Kiedy ona myśli że go nie ma Rigoberto przegląda się w lustrze
przeciągając po twarzy żyletką jakby sprawdzał gdzie jest a gdzie nie
nie opuści miasta w którym mieszka co najwyżej kiedy się przestraszy
zaciśniętych panicznie uliczek będzie czasem nie wychodził z domu
i wyglądał oknami na deszcz.

Teraz wolno zdziera z siebie pianę odsłaniając całkiem nową skórę
jak zaskroniec, krewetka i krab. Nie potrzeba płonąć by się rodzić
człowiek rodzi się w wodzie
tak.

Rigoberto i czarne dziury

R

Wiedział, że to się stanie. Najpierw były małe
ginęły w nich słowa, myśli i lewe skarpetki
raczej ziarenka piasku niż bezkresne plaże
nieszkodliwe, nieważne, zdrapać można palcem

Ale czuł że urosną, że swoim zwyczajem
zaczną kroić wszechświaty na kawałki tortu
policzone, zważone, połknięte
i tyle

Teraz stoi na dachu patrzy na Ocean
gdzie łódź z piękną Lukrecją powoli zachodzi
za jeden z belitosnych horyzontów zdarzeń
zostawiając za sobą jedynie powidok
oślepiającej tęsknoty

Wiedział że tak będzie.
Co mu nie przeszkadzało w to szczerze nie wierzyć.

Portret Lukrecji

P

Na portrecie Lukrecja zawsze była naga
niby pornograficznie żadnych niedomówień
skrawka wstydu czy choćby rogu prześcieradła
wyłuskana z ciemności przez wschodzące właśnie
szaroróżowe słońce

Jeden jego promień sunął po smukłej łydce
trzymał ją kurczowo w swojej słonecznej paszczy
lizał ją i szarpał w rytmie w którym obraca się
planeta Ziemia

Rigoberto patrząc był bliski szaleństwa
z bezsilnej nienawiści do malarza, słońca
ruchu planet powietrza co wpada lufcikiem
i tak za każdym razem kiedy tylko spojrzał

zanim dochodził wzrokiem do dolnego rogu
w którym widniał inicjał
zamaszyste R.

Podczas kolacji

P

Podczas kolacji na tarasie Rigoberta uderza cisza
milkną nagle piskliwe widelce i bez celu poruszają sie usta
biesiadników dość tego dość zgiełku Rigoberto zostaje sam

przesuwając bezwiednym palcem po okręgu szklanego kieliszka
słyszy wycie alarmowych syren chlupot fal łomoczących o brzeg
jakiejś małej skalistej wyspy lecz poza tym nic nie ma nic nie ma

jest kolacja w przezroczystym bąblu i czerwony milczący pożar
jednookiego słońca serwetka kącik ust drżą mu palce
lecz lekko brzęk talerza gdzie jest gdzie jest

Nie marszcz się

N

Nie marszcz się teraz Lukrecjo szepnął Rigoberto
lustro i brzuch wciągniąty świetnie na mnie leżysz
ty także leżysz dobrze drogi Rigoberto
może za bardzo obcisły popatrz no w tych lustrach
jesteśmy jak figury tryumfowej karty
tak dalecy głowami i tak bliscy w pasie

więc może w poniedziałek włożę cię na szczęście
tyłem do przodu zapnę pod zimową kurtką
by jak mały lokalny gromowładny Zeus
strzelać iskrami z palców

Na szerokim tarasie

N

Na szerokim tarasie od morza Rigoberto zasypia nagle przewracając
kryształowy kieliszek wiatr furkocze w rozpiętej koszuli ale on jest
daleko daleko

nie ma go w domu teraz nie odbiera
telefonów i poczty
ignoruje blaszany dzwonek u drzwi
i mleczarza

uciekł do niej

pewnie właśnie teraz
rozplątuje z dziką cierpliwością
białe sznurki jej nowego gorsetu albo siedzi w całkiem innym fotelu
niespokojnie patrząc jak śpi

Lukrecja zmywa makijaż

L

Gdy Lukrecja zmywa makijaż
Wbrew ruchowi ściennych zegarów
to dokładnie przeciwnym ruchem
Rigoberto zmywa naczynia

Te kierunki zdają sie sprzyjać
Rozmazaniu i rozmarzeniu.
Ćma rozkwita miękko za uchem
Gdy Lukrecja zmywa makijaż

A tu węgorz w pianie się zwija.
Całe w kwiatch I podnieceniu
tańczą smoki chińskie i kruche
Rigoberto zmywa naczynia

Wacik spija czas co przemija
I dziesiątki zużytych godzin
w swoje białe stroi kożuchy
Gdy Lukrecja zmywa makijaż

Po czym nagle z piany wychynie
Na brzeg dumnie zejdzie ze spodka
żeby mógł ją wytrzeć do sucha
Rigoberto. Zmywa naczynia

Czas i przestrzeń. W przeciwnych wirach
Poplątanie I zawierucha
Gdy Lukrecja zmywa makijaż
Rigoberto zmywa naczynia

Light Emitting Diode

L

Dotykając Lukrecji Rigoberto
widzi punkty jaskrawego światła
rozjarzają się jeden po drugim
niczym plansza do gry w połącz kropki
a powstanie smok, tygrys, lisica
ślad po zębach lub puszysty ogon.

Dziś ubiera ją jak święte drzewko
opasując girlandami świateł

Ona potem ucieka mu w ciemność
ale znajdzie ją znowu o świcie
gdzieś przy wąskim ujściu labiryntu
który przejdzie nie wychodząc za linie.

Kołysanka Rigoberta

K

Rigoberto ma tajemny pokój w którym trzyma konia na biegunach
trzeszczącego kiedy buja na nim pożądanie do przodu i w tył
śmiesznie wtedy wypina pośladki poły płaszcza furkoczą w pędzie
odsłaniając owłosione nogi Rigoberto ma zamglony wzrok

i wydaje mu sie że kołysze
całym światem jak blaszaną puszką
wystawiając język żeby złapać
ją gdy wreszcie wypadnie
łup

a tymczasem tylko zasypiają w rozhuśtanych kołyskach oseski
a tym czasem tylko fale w morzach i w shakerach barmanów brzdęk
Rigoberto zwalnia tempo schodzi
cały jeszcze w łaskoczących dyfrakcjach
i bezwiednie mierzwi sztuczną grzywę
odruchowo przyciskając kciuk

Klif

K

Nie pokazujcie Lukrecji klifu
chwili trzeba
momentu nieuwagi wzroku w inną stronę
żeby zaczęła badać palcami u stóp
jak można się skaleczyć jego białym ostrzem

Trzymajcie ją za rękę. Ona każdą przepaść
ma za kolejną w życiu otchłań możliwości
widzi w skałach na dole przyczynę uniesień

śledząc lot białej mewy roziskrzonym wzrokiem
Lukrecja patrzy w ocean
Lukrecja patrzy w dół

Kategorie

Instagram