Autoradmin

Ostrzeżenie

O

Pole Garncarza zostało sprzedane
Postawiono na nim hipermarket
Krwawe pieniądze znowu tłoczą się
w arteriach światowej ekonomii

Można za nie kupić samolot
którego nie widać
i bombę tak inteligentną
że wierzy w to, że cel ją uświęca

Bomba aż do śmierci
prowadzi transmisję na żywo

Potencjalnie ruda

P

Gdzieś tam, przy jakiejś kuchni dusisz cielęcinę
i pewnie ciasny fartuch opina Cię w udach
i słyszałem, że jesteś potencjalnie ruda
i smutna w tym duszeniu. Gdyby znać przyczynę

ma smutna Desdemono pociemnienia źrenic,
tej wieczornej tęsknoty, niepokoju palców
na uchwycie patelni (trzeba dodać smalcu)
można by coś poradzić. Na ten chłód kamienic

na pogodę nie w porę, na śnieg i na gardło
ściśnięte w taki wieczór nie wiadomo czemu
na wielkiej białej plaży wyginać się w kabłąk

na plecach dzikiej wydmy wydrapać poemat
tam gdzie oczy błękitne nie zazdroszczą chabrom
gdzie wiatr układa piasek wtedy gdy nas nie ma

Czarny Parowóz

C

1.
Tak się czasami zdarzy
przeważnie w dworcowej scenerii
odnalezienie twarzy
dla której w dzikiej brewerii
codziennie tysiąc pociągów
gna poprzez pola wrzeniem
codziennie tysiąc pociągów
powiększa opóźnienie

Tak się czasami zdarzy
czerń włosów przytrafić się może
i nie jesteśmy za starzy
naszą bocznicą, po torze
codziennie tysiąc pociągów
powraca pustych, samotnych
codziennie tysiąc pociągów
tysiąc pociągów powrotnych

Ref:
Pora odjechać Czarnym Parowozem,
piątym peronem zastąpić widnokrąg
spłacić poezją zastawioną prozę
czoło gorące wtopić w zimne okno
I jeszcze można zapłakać by przy tym
jeszcze zobaczyć z bolesną ostrością
napis nad klamką w mosiądzu wyryty:
“Ty, który wchodzisz
żegnaj się z Miłością..”

2.
Tak się czasami zdarzy
że parkiet zakwitnie karminem
w trakcie tanecznych pasaży
gdy chwila straszy: “przeminę”
codziennie tysiąc pociągów
pospiesznych do Ekstazy
codziennie tysiąc pociągów
rozmywa krajobrazy

Tak się czasami zdarzy
na ostrych krawędziach peronów
śnimy powtórki miraży
że nie odjedzie do domu
codzienny tysiąc pociągów
o oknach zasnutych bielą
codzienny tysiąc pociągów
tysiąc pociągów bez celu

3.
Gwizdem się kończy. Zatłoczona scena
w tyle zostaje. Z moją świadomością,
z prababką Wiarą,
matką Nadzieją
kochanką – Miłością

Alpinista

A

Leci sobie alpinista
pułap – sześć tysięcy trzysta
Kryształową pruje przestrzeń
(o już sześć tysięcy dwieście)
Leci i rozkłada ręce
(przekraczając pięć dziewięćset)
i wpadając w desperację
w duchu klnie na grawitację

(Grawitację lży on w duchu
będąc w przyspieszonym ruchu)

Nic nie może zrobić więcej
(zszedł poniżej pięciu pięćset)
Cóż właściwie zrobić można?
Grawitacja jest przemożna.

Leci sobie alpinista
ładnie leci – nic nie śwista
Jest prócz zalet swoich licznych
dość aerodynamiczny.

Szybciej leci mógłbym przysiąc
(właśnie minął czwarty tysiąc)
i powietrza niecny opór
się we znaki daje chłopu,
bo się cieplej robi kapkę.
Trzy osiemset. Ściągnął czapkę.
Potem szalik i trzewiczki,
w końcu ciepłe rękawiczki.
Już nie będzie ciepła czuł.
Miły przewiew. Trzy i pół.

Leci sobie alpinista,
śnieg bieleje, woda czysta,
gdzieś w oddali szumi las.
Z alpinistą leci czas.

(rozumiecie moje dzieci:
czas mu bardzo szybko leci)

Jest mu chyba trochę łyso
Tylko trochę
(równy tysiąc)
No bo w sumie żył on z sensem.
Pełnią życia.
(już osiemset)

Mówi w końcu alpinista
(coraz szybciej – już czterysta)
“Wierzcie mi lub mi nie wierzcie
ale powiem (równe dwieście),
że niedobrze leźć na stok
(sto pięćdziesiąt, teraz sto)
wraz z dłużnikiem, który niesie…”

Na tym skończył
Minus dziesięć.

Nudne życie drapieżnika

N

Kot nie jest. Kot tylko czasem się pojawia
by jeść lub ostrzyć pazury o fotel
co z tego że mięciutki i oczy ma złote
albo że na dywanie rozkosznie się gnie –
w istocie jest stworzeniem
żyjącym we śnie.

Żyje we śnie. I w śnie śni
zagnieżdżone sny.

I szlag nas może trafić
na tę cholerną szczeżuję
że u nas tylko żuje
a tam się realizuje

My się tu zamartwiamy czy dobry ma czy zły sen
a ten skurczybyk dwie dniówki
dziennie jest lwem lub tygrysem

Ponadto podejrzewam
że nasze tygrysy i lwy
to wyżej wymiarowych
kotów drzemeczki i sny

Kot nie jest. Kot tylko czasem się pojawia
gdy zgłodnieje. Naprawdę to nie ma go wcale
Widzimy skrawek kota bo przez większość życia
ogląda seriale.

Skarpetki 55

S

To banalne westchnienie nad losem nielekkim
w każdy szary poranek, na urwisku łóżka
gdy pozostało tylko założyć skarpetki

bez nadziei, że jutro ktoś tę passę przetnie
że w rześki okrzyk zmieni jakaś dobra wróżka
to banalne westchnienie nad losem nielekkim

Lecz może z drugiej strony warto dożyć setki
gdy cena jest tak niska – jedna, druga nóżka
skoro zostało tylko założyć skarpetki

potem wstać, wyjść, nie myśleć ani chwili przed kim
trzeba będzie ukrywać ​na nerwów koniuszkach
to banalne westchnienie nad losem nielekkim

skoczyć z krawędzi łóżka wierząc, że to nie klif
że gdzieś poniżej czeka bezpieczna poduszka
że pozostało tylko założyć skarpetki

Szarość, ruch na ulicy i sygnał karetki
a nas nadal uwiera z uporem okruszka
to banalne westchnienie nad losem nielekkim
gdy pozostało tylko założyć skarpetki

Suchowilgotność

S

W jedne noce językiem suchym
nie ukoi papierowych ust
na pościeli trzeszczącej jak chrust
niemo krzyczy w szarzejący sufit

W inne noce okna mdleją od pary
gdy opada i się wznosi na nowo
blady sufit rozgwieżdżają nad głową
reflektory nocnych autokarów

Potem może na boku się kładzie
w sen zsunięta, zdyszana, na skrót
w wibrującej jeszcze w środku ekstazie

drażni śpiący już, mruczący głód
kiedy niczym kark tygrysa gładzi
roziskrzone wnętrze swoich ud

Twój kierowca zaraz podjedzie

T

Więc buty. Nagle i na jednej nodze
i niesforne sznurówki. Oto trzeba jechać
choć nadal mnie otula ciepło przedpokoju
i mam ten tradycyjnie niezapięty guzik

czapka, torba, telefon
zamykana bramka

Nic nie mów Vladimirze
jeszcze mnie tu nie ma
rozumiesz Vladimirze jeszcze jedną chwilę
czuję na szyi krawat przytrzaśnięty drzwiami
i szok jak po wpadnięciu w wieczór
jak w przerębel

Jedźmy nie rozmawiając.
Mam teraz na ustach
za dużo żeby choćby
wypowiedzieć słowo.

Stary dobry Ozzie

S

Z wiekiem zasypiam w coraz większym strachu
że się obudzę w jakimś obcym mieście
gdzie w innych miejscach będą skrzyżowania
poprzestawiane domy i ogrody

że bezlitosna cioteczka Entropia
wyrwie mi spod stóp latający dywan
że się pogubię na ruchomych schodach
i zlikwidują znajomy przystanek

Bój się każdego przymrużenia oka
bo zmienią rzekę, bo przeniosą góry
wszystko co sobie gdzieś tam położyłeś
włożą na pawlacz zniosą do piwnicy

wszechświat ma bardzo niespokojne nogi
i tylko patrzeć kiedy cię nadepnie.

Tao Srao

T

(tłumaczenie wiersza “Proportion” Ursuli le Guin)

Nie przejdziesz świata na szpileczkach
osłabniesz w saltach i hołubcach
a każda twoja pokazówka
szlachetny zryw – nie będzie wieczny.

Zadowolenie zetrzyj z gęby
bo czas ci w nią kułakiem walnie
A każdy rozwój personalny
zwinie się samoczynnie w kłębek

To wszystko tak się ma do Tao
jak do roboty ma się nierób
ma się jak wino do kakao

a do przeróbki ma się przerób
więc weź ty się ogarnij. Now.
I taoisto – weź tak nie rób

Kategorie

Instagram