Teraz do tego okna podchodzę na palcach
choć jeszcze do przedwczoraj traktowałem szorstko
leniwe płachty zasłon. Teraz ich się boję,
bo właśnie wczoraj słońce mi eksplodowało
a francuska żaluzja skroiła nieboskłon
w błękitnoszary makaron. Teraz jest już dobrze
bo mogę myśleć o tym bez zmrużenia oczu.
Kapało na parapet. Przecież to już jesień
więc kapało na biały obojętny lakier,
mały złoty telefon wlewał coś do ucha
słońca eksplodowały i mgliła się szyba
Kapało na parapet. Na dole ulicą
pocięci w małe paski wędrowali ludzie
poszatkowanym chodnikiem a ścinki gołębi
przysiadały na cienkich fragmentach gałęzi.
Naucz się żyć w tym świecie skacząc odtąd zawsze
tylko z paska na pasek, z fragmentu na fragment.
Pod słońcem tykającym jak pękata bomba
z tym telefonem w uchu i zamgloną szybą.