Przyjdź wtedy ubrana w rzeki, okopy, puszyste zasieki
mury na dwa metry grube, dół wilczy i lisią szubę
i przynieś kolczasty drut
bym na nim zagrał jak z nut.
Pod niebem szarym jak ołów nakop fos, kałuż i dołów
i szminką zaznacz w karminie, cienką czerwoną linię
Bym popadł w bojowy trans
patrząc na Ciebie z mych transz
Niech działom dymią się lonty gdy zetrą się nasze fronty
i niech nas świtu szal skrywa gdy skończy się ofensywa
gdy pośród kwiecia i błoń
przyjdzie zawiesić nam broń