KategoriaLiryka

Ciacho

C

Przyjadę na epicyklu ale dziś nie będziemy
słuchać komet za oknem czy meteorytów
tłukących o parapet

trzeba zagnieść ciasto
trzeba się najpierw potknąć
szukając świeczki w ciemnościach bo wysiadła faza
skoczyć dwa razy do żabki bo nie ma bo skisło
zanim w ruch pójdą palce
zanim strzałka czasu
odpadnie od zegara i wpadnie pod kredens

miał być placek a wyszedł protoplanetarny
dysk z rodzynkami pierwszych większych planet

nie wydłubuj księżyców
niech trochę podrośnie

Cesarzowa

C

Cesarzowa wyszła dzisiaj z morza
w złym nastroju. Barwne palankiny
zbladły przez to i w mgle poznikały
klify, ścieżki a nawet bezdroża.

Bo na sobie ma śmierć rozpłataną
niemożliwym kanionem dekoltu
a jej każdy karminowy kolczyk
to spętany oswojony amor

Więc gdy idzie – nie zostawia śladów
nawet wiatr nie próbuje zalotów
same stroją się piaskowe zamki

w smukłe wieże, w zęby ostrokołów
kiedy idzie w tej mgle o poranku
morze cofa się – ląd jeszcze nie gotów.

Capuccino i herbata

C

Między filiżankami rysujemy mapy
odpychani to ciepłym to polarnym prądem
w stronę przeciwnych brzegów.
Dłonie nam rozwiewa
cały bukiet róż wiatrów kiedy układamy
życie by wyglądało
jak to na obrazku.

Dla ciebie mogę zostać odmianą wirusa
co skacze przez kontynent cappucino z pianką
co unosi się w niebo nad wulkanem Lipton
dożyję z tobą kresu w schludnej kwarantannie
białej jak łyżka cukru i słodka śmietanka

Albo mogę się wsłuchać w radiolinię źrenic
i z białą parasolką stawiać chybotliwe
kroki nad oceanem nie patrząc pod nogi
aby świat tam na dole nie zdał mi się płaski

Róże wskazują północ, wysychają morza,
tęsknota poskręcała z papieru serwetki
przyżeglował już kelner na tacy z rachunkiem
za ten tysiąc okrętów które odpłynęły

Na brzoskwiniowej plaży połyskuje jantar
mrugając metaforą zatrzymanej chwili.

Blink

B

Dzień ma napiętą skórę. Dzień ma skórę cienką
Wystarczy zarysować nożem czy paznokciem
Żeby podglądać noc
Jej czarne krople

Widzę czasami rzeczy z rekwizytorni snu
Propsy wypożyczone z jakiegoś innego filmu
Użyte ponownie słowa
Recyklowane mgnienia

Ona o szarym poranku ściąga koszulę przez głowe
Unosi dłonie wysoko bezbronna I wyprężona
I trwa tak dwie sekundy
Zanim się zagoi

biodra

b

Szła w gejzerach sodowego światła Rigoberto
kąpał ją w myślach w szampanie w pianie morskiej w obłokach
podglądając z ciemności jak zwierzę jak pies
mierząc na niej Tycjana, Maneta, Giorgiona
znawców kobiecych bioder i łonowych wzgórków

odzierał ją ze zwierząt z czarnych pokojówek
z amorków sama ona jej nagość i łóżko
ugięte pod stanowczym i zwycięskim udem
na które nie ośmielił się cały Renesans

Rigoberto wariuje
a piersi Lukrecji
śmieją się z jego szaleństw
lekko gryzą w dłoń

Biało

B

Dzień dobry. Otwórz oczy. Jak Ci się dzisiaj spało?
Wdycham Twój nocny zapach, wszystko co pośród nocy
wyśniłaś: ciemne zaułki, brzeg morza, równiny Rosji,
deszcz ciepły i demony. Świt dzisiaj zawiało na biało.

Jesteśmy białoskórzy. W bieli wśród białych podwórek
leżymy niedobudzeni, aż do białości blisko
a ja leniwym opuszkiem, gładkim jak lodowisko
przemierzam śnieżne pustynie albinotycznej skóry.

Dzień dobry. Dziś tylko na zewnątrz temperatura nam spadła
poniżej zera o cztery, trzy albo nawet dwie kreski.
Wewnątrz dyszymy z gorąca w duecie na dwa suche gardła

rysując na sobie białe, pięciopalczaste ścieżki
aby na końcu tych ścieżek, na białym tle prześcieradła
odnaleźć białka Twych oczu – wilgotne z rozkoszy śnieżki.

Afryka

A

A Twoja skóra tętni gdy ją biorę w zęby
wtedy czuję tygrysem, wtedy czuję kotem
i na wargach mam miłość a na czubkach kłów śmierć
a Twoja skóra jest cała niespokojnym łopotem
a na mnie rosną pazury, na mnie jeży się sierść

A Twoja skóra pachnie kiedy ją polizać
wtedy czuję jaszczurką, wtedy czuję kobrą
i mam śmierć na języku i w miłości mam usta
a Twoja skóra jest hojna, Twoja skóra szczodra
a na mnie rosną zygzaki, na mnie brzęczy łuska

Na ostrym szpikulcu kła
na rozstaju języka
drży chybotliwa rozkosz
gorąca, świetlista
Afryka

A jednak się kręci

A

Rigoberto chodzi jak na sznurku
ponad dniem ponad pracą całkiem oszalały
kiedy siedzi przy biurku ma napięte plecy
jakby coś go za szyję ciągnęło ku górze

Myślę że podobałoby ci się Lukrecjo
gdybyś mogła w tej chwili na niego popatrzeć
jak chodząc po tej linie musi jednocześnie
szeroko stawiać stopy nie napinać ud

i kołysać się niczym wahadło Focaulta
uśmiechnięty do myśli że to sama Ziemia
dostaje zawrotów głowy kiedy jej dotykasz
tą ciemnofioletową niebotyczną szpilką

czerwono złota

c

Jestem złota patrz na mnie jestem złota pragnij
szepczą mu zdjęcia Lukrecji patrz jestem czerwona
jestem hemoglobiną i żoną księżyca
rytmem kroplą i blaskiem
jestem złota patrz

Rigoberto wie dobrze że musi na wojnę
całował dziś jej stopy i wyczuł wyraźnie
że żądają ofiary okrwawionej broszy
lub złotego łańcucha z urwanym ogniwem

Ona płonie w półmroku gwałtownie jak strzecha
tuląc do siebie dziecko nikt by nie powiedział
że to jej smukłe palce chwytają za żagiew
że jej białe paznokcie rozszarpują krtań

Jestem złota patrz na mnie jestem złota pragnij
połóż mnie na czerwieniach
jestem krew
i łup

Rigoberto pracuje

R

Rano otworzył okno. Nigdy tego nie robi
oparty o parapet czuje jakby gdzieś wyszedł
gdzie sznury samochodów łaskoczą w zmarznięte uszy
gdzie idzie się plażą chodnika

telefon biurko dzień

i tylko siedzi sztywno i ma za ciasny kołnierzyk
układa kartkę na kartce i urzędowy list
słowo po słowie uważnie
jak gdyby pisał wiersz

i tylko stopę wtuloną w skórzany czarny but
postawił na czubkach palców

telefon biurko dzień

Kategorie

Instagram