Autoradmin

Limeryki winne

L

Gdy burgundkę z okolic Givry
zdybiesz rankiem na łamaniu kry
proszę – nie lej jej wody.
Lepiej łam pierwsze lody
i przejdź z daną burgundką na “ty”

Pewien gruby mieszczanin z Dijon
żył z uprawy pola winogron
nawet gdy dziób gawrona
mu wyżerał te grona
on wciąż umiał zachować bonton.

Pewna wiotka niewiasta z Macon
po półlitrze zaliczała zgon
Ocykała się nieraz
na stole koronera
przez co pracę swą lubiał był on.

Nerwowa dama z Cormatin
chciała w aptece coś na sen
a budząc się nad ranem w rowie
wzdychała tylko “och panowie
ja tego ‘ne regrette rien!'”

Pewien winiarz z okolic Lyonu
często wino pociągał z balonu
i szybował wśród sfer
jak Jacques E. Montgolfier
nie wychodząc w ogóle z salonu

Win plantatorka spod Tavel
straciła z oczu życia cel –
życie ech, życie złe
muszę robić “rose”*
a do zasłon mi pasuje biel…

  • Tavel jest tradycyjnie uważane za stolicę francuskiego różowego wina które generalnie ciężko się komponuje z wystrojem wnętrz. Jedyne wnętrze z jakim komponuje się kolorystycznie to wnętrze przewodu pokarmowego czego sobie i Państwu życzę.

Plantator z Châteauneuf-du-Pape
ogromne szczęscie miał do bab
i taką w nim przejawiał grację
że wkrótce jego apelację
co drugi w mieście nosił szkrab

Cnotliwa panna z Beaujolais
mówiła że jak nie to nie
więc każdy z nią obowiązkowo
próbował szcześcia wciąż na noveau
bo przecież a nuż uda się

Zaś inna panna z Lirac
mówiła tak tak tak tak
dość dużej grupie osób
kładąc w ten właśnie sposób
reputację regionu na wznak

Limeryki o słynnych Polakach

L

Pewien Kopernik z Fromborka
komżę miał szytą z worka
a w głowie wyłącznie miał
obroty niebieskich ciał
gdyż komża nie miała rozporka

Kiedyś Maria Skłodowska-Curie
nie zamknęła na zasuwkę drzwi
w skutek tego niejeden chwat
w okolicy był jej bardzo rad
z winem do niej wpadając i z brie

Powiadają że Szopen Fryderyk
fajny chłopak był ale choleryk
Nieprzychylny mu lud ponoć bluźni
„nie choleryk ale ledwie gruźlik”
brońmy prawdy więc pisząc limeryk

Raz poeta Miłosz (imie: Czesław)
kiedy wieść mu gazeta przyniesła
że przyznali mu Nobla
tak sowicie to oblał
że przez tydzień nie podniósł się z krzesła

Ponoć Reymont, pisząc książkę „Chłopi”
palił skęta za skrętem z konopii
łapiąc w ten sposób klimat.
No a rano na klina
pijał piwko i wódzią zakropił.

Trzeba przyznać Szymborskiej Wisławie
że gdy auto swe miała w naprawie
nie tworzyła na mechaników
ani fraszek ani limeryków
choć po prawdzie to byłaby w prawie

Powiadają że Olga Tokarczuk
na wycieczkach nie sypiała w marszu
lecz lepiła pierogi
a że farsz był jej drogi
mięsa sporo dawała do farszu.

Chodzą słuchy że Sienkiewicz Heniu
miał w młodości sporo na sumieniu
biedne panny, porzucane w biedzie
i „Qvo vadis?” i „gdzie Heniu leziesz?”
zań wołały gdy znikał w milczeniu

Jak mawiają panna Goeppert Mayer
temperament miewała i ajer-
koniak w szafce na chacie
Czegóż więcej chcieć bracie?
Come on Marta! Marta light my fire!

A za oknem wrzesień

A

Świt rysuje na ścianach bladoszary deseń
gdy pod moim dotykiem co właśnie uciekł snom
przeciągasz się porannie. A za oknem wrzesień.

Za tym oknem, gdzie słońce bezlitosne pnie się
na blednący pomału, niski nieba skłon
a świt bazgrze na ścianach bladoszary deseń

który schodzi na łóżko i przebiega dreszczem
po twojej nagiej skórze. I usta ci drżą
gdy prężysz się porannie. A za oknem wrzesień

miesiąc sennych kochanków przepadłych z kretesem
którzy mają dla siebie tylko jeden port –
świt co rzuca na ściany bladoszary deseń

gdy tulą się do siebie, dotykają piersi,
ud, pleców i pośladków, by daleko stąd
pociągać się porannie. A za oknem wrzesień.

Nie wiemy gdzie się kończy, dokąd nas zaniesie,
(co w nas zmieni, co zniszczy, nie wiemy ni w ząb)
ten świt. Na tle tej ściany w bladoszary deseń
przeciągasz się porannie. A za oknem wrzesień.

The keys tango

T

1. Kiedy wieczór się nurza w purpurze
jakbyś świat cały rzucił na stos
kładę palce na jej klawiaturze
i przebiegam palcami na wskroś

To glisandem to znowu akordem
przyjemności wypełnia się trzos
zanim spadnie okrutne me forte
jak smagnięcie, jak piorun, jak cios –

Ref:
Control-Altem-Delete
można zdobyć kobietę
dłonią czułą i spiętą
można zdobyć i świętą
gdy się wreszcie zatraci z kretesem
na ten reset
miękki reset

2. Kiedy noc śpiewa swoje laudatur
i księżyca przyświeca nam nit
na tej właśnie, jedynej z klawiatur
pragnę grywać kaprysy po świt

Aż po szczyty wielkiego finale
gdy ukaże jej czarny się BIOS
gdy klawiszy trzech dotknie mój palec
jak smagnięcie, jak piorun, jak cios –

Beirut

B

Na białym koniu Cię ścigam. Przestrzeń przeszywam jak dratwa
malując palcami smugi na rozmytym wszechświecie obok
i grają mi katarynki kiedy dzielnie pędzę za Tobą.
Uciekasz łodzią przybraną w kolorowe, tętniące światła.

I grają mi werble i trąbki i z pewnością gdybym miał szablę
byłaby ona drewniana w sam raz do ścigania Cię wokół
pasująca do konia zawsze spiętego do skoku
i do machania nad głową. Ścigam Cię. Ścigam ty Diable.

Być może nie przystoi rycerzom nosić szortów w kratę
i nie mieć na podorędziu żadnej z jedwabnych chustek
lecz nawet na koniu drewnianym przystoi mieć myśli kudłate

gdy niczym syrena na dziobie przestrzeń rozcinasz biustem
siedzisz rozparta w łodzi i zjadasz cukrową watę
ty, która jesteś piękna nawet przed krzywym lustrem.

Niełatwo być poetą

N

Na nic niepokojące stroje
całe z koronki i muślinu
kiedy kochanie moje leżysz
niedobrze tak w pozycji rymu

Na nic ta pod księżycem chwila
i boski profil twego noska
gdy się nie zgadza liczba sylab
i z samogłoską samogłoska

Gdy końcówka nie współgra z końcówką
wtedy główka choć śliczną jest główką
nie wystarczy poecie
nie wystarczy a przecież
to powinno się skończyć pomnikiem
a tu góra asonans
nie zostanie nic po nas
żaden Nobel, Pulitzer czy Nike

Ty nawet nie wiesz dla mnie czym
jest dobry i soczysty rym
i jak ja marzę o tym aby
zrymować cię na dwie sylaby

Kołysanka dla bestii

K

Skoro nie możesz umrzeć to przynajmniej śpij
choć zmartwychwstanie świtem może ci się wydać
o wiele gorsze od śmierci. Skoro więc nie możesz
zejść całkowicie zejdź choćby na chwilę
tu na pobocze prostej drogi czasu
na pustą plażę morza niepamięci.

Ty masz tylko powieki i zmarzniętą skórę
w każdy mroźny poranek gdy w tym czasie inni
zamieniają się w popiół, w ciepły ludzki proch.
Masz to swoje milczenie tak bardzo nieszczere
gdy zestawić je z tymi co milczą na wieki
masz udawanie trupa tak bardzo dziecinne
z szarym liściem na piersi jak pośmiertny medal.

Zaśnij w swoim wulkanie. Pogub się w rachunkach
licząc wszystkie barany. Owiń wokół siebie.
Niech twoim spowiednikiem będzie własny ogon
i trzymaj się za rękę gdy będziesz odchodził.

Śnieg ciąży na powiekach. Czas na przedstawienie.

Linie

L

Przyjdź wtedy ubrana w rzeki, okopy, puszyste zasieki
mury na dwa metry grube, dół wilczy i lisią szubę
i przynieś kolczasty drut
bym na nim zagrał jak z nut.

Pod niebem szarym jak ołów nakop fos, kałuż i dołów
i szminką zaznacz w karminie, cienką czerwoną linię
Bym popadł w bojowy trans
patrząc na Ciebie z mych transz

Niech działom dymią się lonty gdy zetrą się nasze fronty
i niech nas świtu szal skrywa gdy skończy się ofensywa
gdy pośród kwiecia i błoń
przyjdzie zawiesić nam broń

Instrukcja przeciwpożarowa

I

Myśleć należy również o czymś innym
o stopach procentowych, wpływach i podatku
dochodowym. Należy być może oszczędzać
na starość i okoliczność jakiegoś wypadku
i pewnie nie należy nikomu być winnym

i należy zapomnieć gdzie przebywa noc,

gdzie są dachy. Gdzie te posrebrzane rynny
i białe wąskie stopy. Nie uciekniesz bratku
od okien uchylonych na północny pejzaż
i chłodnego powietrza – tej jedynej kładki
przerzuconej przez wonie, przez nieomal płynne

piżma. Więc uważaj – stopisz się jak wosk

na długich piórach Ikara. Choć pustynny
masz zapach późną nocą ale w chwili strachu
myśl właśnie o podatkach i zaległych pensjach
uciekaj w srebrne rynny i goń się po dachu
i przed całopaleniem chowaj za kominy

w tło. Popatrz tylko – znowu siwy włos

a tak palę się tobą. Płonę jak bezdymny
stos – samym tylko ogniem.
Muszę myśleć. Tak.

Pierogi

P

Takiego posklejania zazdroszczę pierogom
że tak trzymają się w sobie, że spinają ciasno
swój pierogowy wszechświat w śnieżnobiałe ciasto
od brzucha rozdętego po figlarne rogi

Tak bez żadnej różnicy: mięso czy kapusta,
wszystko objąć potrafią i wszystkim się nadąć
w dodatku co nie zdarza się nigdy roladom –
nie potrzebują sznurka żeby spętać pustkę

Oskubane anioły, zbielałe diablęta
którym kucharz szalony amputował ogon
żadne się nie rozklei, żadne nie rozpęta

Między ciasta sufitem a ciasta podłogą
śpi mięso i kapusta milczy jak zaklęta.
Tej boskiej równowagi zazdroszczę pierogom

Kategorie

Instagram