KategoriaLiryka

Impresjonizm

I

Kobiecie na skraju zasięgu rozmazują się kontury jak szminka
i czuć prawie zwierzęce drżenie kołnierzyka koszuli w szafie.
A ty jesteś jak z obrazów Monet’a i czasami dostrzec nie potrafię
twoich oczu. Uciekają mi nagle jak szalona jaszczurka-zwinka.

Portret damy. Przed nim martwa natura. Cały obraz połyskuje słońcem.
Taką bym cię właśnie malował (zamaszyście pociągając językiem
po twej skórze) we właściwe słowa, co próbują mi niekiedy umykać
które barwią rozświetlone ciało niespodzianym, niedzisiejszym pąsem.

Możesz zwiać w paryski błękit ekranów i otulić się w te ekrany
albo udać że się przepaliła w twym pokoju żarówka setka.
Możesz nawet pod mym głodnym wzrokiem, zawstydzona uciec do mamy.

Możesz sprawić bym patrzał w sałatkę, bezlitośnie skręciwszy webcam
ale sposób w jaki cię widzę sięga poza zwyczajowe ramy
ale wiem że za ramami obrazu pozostajesz ulotnie piękna.

Rozkładanka

R

Pod jeszcze jedną jesienią jabłoń w sadzie zgięta
nie mogę się doliczyć wspomnień tej jesieni
gubią się w naszych puzzlach kolejne fragmenty

taka jest kolej rzeczy. Zniknął snopek zżęty
brakuje jednej gwiazdy i wieszaka w sieni
pod jeszcze jedną jesienią jabłoń w sadzie zgięta

jakby czegoś szukała. Igły lub zakrętki
tej co się potoczyła po wyschniętej ziemi
gubią się w naszych puzzlach kolejne fragmenty

nie pomogą notatki, furda remanenty
nagle jest pół księżyca, kwiatem się nie pieni
ta jeszcze jedną jesienią jabłoń w sadzie zgięta

znikają karty z talii, blakną dokumenty
już nie vidi, nie vici – co najwyżej veni
gubią się w naszych puzzlach kolejne fragmenty

i co rano sie budzę coraz bardziej spięty
że zaśpię którejś niedzieli za bardzo i że mi
złamie się ta jesienią jabłoń w sadzie zgięta
zgubią się w moich puzzlach ostatnie fragmenty

Która?

K

Każda i o każdej porze. Ta drżąca w wielkim lustrze
i ta w ciemnym kącie. Ta skulona jak piskle i ta wyprężona.
I trochę tej zmarzniętej z zimowym rumieńcem
i odrobina tamtej rozgrzanej jak piach.

A najwięcej tej z okiem srebrnym od szaleństwa
i ustami jak pryzma czerwonych poduszek
a najwięcej tej z małym ogarkiem języka
i oddechem jęczącym jak jesienny wiatr.

Wszystkie zgarniam pod siebie na zazdrosną stertę
tłumacząc szarym przechodniom że to suche liście.

Oranżada w proszku na sucho

O

Czasem się o tym zapomina
choć pamiętać trzeba by zawsze
że dzieła z wielobarwnych klocków
niemożliwe są i najtrwalsze

i że najdłużej trzymają się rzeczy
przyklejone do siebie na ślinę
że najlepsze są zdarte kolana
i plakaty wiszące przed kinem

Czasem się o tym zapomina
jakim nieposkromionym zachwytem
jest gdy grabię cię po łopatkach
pisząc rzędy koślawych liter

Zaczesywanie eksplozji

Z

Wojna toczy się nocą. Przy nocnej lampce
przy bladym blasku ekranów. Nasze palce
naciskają czerwone klawisze. Woda z kranu
gra na brudnych talerzach werblem. Wtedy piszę.

Wtedy piszę o spokojnej nocy i muzyce wygrywanej kciukiem
na błyszczącej ruletce ipoda. Piszę jak pachną ci włosy
nawet w dymie papierosa i jak młoda
jaka piękna jesteś. Naga. Bosa.

A mgła poranna toczy się jak opar
nad bruzdami ulic gdzie chodzimy
przygarbieni i skuleni jak w okopach
Takiej zimy nie będziemy mieli nigdy
moja złota. Nie będziemy mieli nigdy
takiej zimy.

Więc weź szczotkę i jak orze się pola bitew
zaczesz je, zepnij gumką. I kwita.

Popatrz. Zza pleców wygląda ci światło
jak skrzydła. A ja się czuję jak diabeł,
jak demon, jak mężczyzna.

Vilanella Łowna

V

Nadzieja to zabłyśnie, to po chwili znika
za drzewem, wśród gałęzi, w norze czy na dachu
czekać trzeba cierpliwie – to los kłusownika

a czasami wystarczy skrzypnięcie patyka
byś głodny tydzień chodził po lesie mój brachu
nadzieja to zabłyśnie, to po chwili znika

więc choć zegar w kieszonce bezlitośnie tika
nie przypnie nam dyletant miana patałachów –
czekać trzeba cierpliwie – to los kłusownika

czekać – choć nieraz w sercu zrodzi się panika
choć nie pierwszy raz gardło chwycą szczypce strachu
nadzieja to zabłyśnie, to po chwili znika

I nie jedna nam jeszcze wymknie się podwika
nim nagonka pozwoli pochwycić ją w szachu
czekać trzeba cierpliwie – to los kłusownika

Czasem łanię ustrzelisz a czasem jamnika
lecz taka moi drodzy specyfika fachu
nadzieja to zabłyśnie, to po chwili znika
czekać trzeba cierpliwie – to los kłusownika

Przenicowany

P

Zdarza mi się ostatnio potakiwać bezmyślnie
i nie słyszeć co do mnie mówią. Ponoć
o mało co nie wpadłem pod samochód i nabyłem jakąś nieruchomość.
Czasem karmię się tym co o Tobie wyśnię

śniąc beztrosko na jawie i w jasnym świetle dnia
pośród ludzi, którzy chcą coś ze mną załatwić
i których tylko dlatego nie wyrzucam za drzwi
że w owej chwili to nie jestem dokładnie ja.

A właściwie ja, ale tylko od wewnętrznej strony
tam gdzie się z tobą zamykam i robię dzikie rzeczy
a potem jeszcze jestem z tych rzeczy zadowolony

pozostawiając wszystkich na swego rodzaju zapleczu
mojej uwagi a naprawdę całując twoje dłonie
czuciem zwrócony do środka, na zewnątrz jakbym nic nie czuł.

Świetlisty sufit

Ś

Poczucie bycia topielcem zjawia się zwykle nagle
ten brak oddechu i tętna i ciemność i jasne bulaje
okien podwodnych kamienic. Poczucie bycia topielcem
i srebrna ławica Twych ust.

Mieszkańcy przepastnych głębin świecą światłem odbitym.
Czasem się siedzi godzinę pod taflą oceanu
by złapać jeden odblask. W dodatku niewymiarowy.
I potem iść z pustym wiaderkiem przez zgasłe piaszczyste równiny
gdzie każdy dotyk jest rybi a dźwięk nieodmiennie stłumiony.

I gdyby się chciało zastygnąć
nie można
trzeba płynąć

Na szczęście świetlista syrena na dziobie cichego okrętu
przecina codziennie nieboskłon. Co wieczór obiera ze skóry
miąższ przepastnego owocu ze mną – niewielką pestką.

Syrena patrzy mi w oczy
niezwykle
na niebiesko.

Babie lato

B

Widzisz? Potrafię chodzić po wietrze
to oczywiście wymaga wiary
krok co prowadzi prosto w powietrze
ostatni krok na giętkim źdźble trawy
w wiatr

Jak odwrócony spadochroniarz
mogłem unosić się nad łąką
póki ściskałaś w drobnych dłoniach
wygięty w uśmiech srebrny wątek

Lecz teraz gdy mi pora lecieć
gdy nie dba nikt o drugi koniec
na dryfującym babim lecie
wiatrowi nagle podrzucony
jak zapomniany mknę balonik

a wokół srebrny gaśnie wrzesień

Samotnienie

S

One kotłują się za mną – skutek i przyczyna
noc szarpiąca dzień biały za wyłogi świtu
dzień targający noc cichą za krawat wieczoru
dlatego w tym chaosie czuję że muszę się przyznać

jak bardzo cię potrzebuję – gdy ramiona wiatraków,
kiedy wir w wannie kręci się nieodmiennie
z ruchem wskazówek zegara – kiedy samotnieję
po każdym dzwonku budzika. Przyznaję się do braku

kilku włosów na których wisiały zaległe
słowa, kilku zębów, oczu, języków i palców –
dlatego jesteś ważna ty co jesteś obok

na popękanym od wieku tym samym kawałku
lodu, z dniem i nocą za mną i za tobą
z każdą chwilą za którą warto jest zapłakać

Kategorie

Instagram