Autoradmin

Zielone szerokie okna

Z

Moje okna wychodzą na zorzę południa
kiedy bawi się strzępkiem szmaragdowych wież
zmieniając wino w absynt. Miał dziś padać deszcz
ale w tej sytuacji padać mu jest trudniej

więc płoną stare śmieci wokół Siemianowic
więc zaschło w gardle chmurom. Szmaragdowy blask
po dachach szarych kamienic ślizga się raz po raz
do taktu absyntowych wróżek w mojej głowie

Więc powiedz sama jak tu do poduszki skłonić
skroń kiedy za zewnątrz i w głowie się kopci
jak się przed bezsennością do świtu obronić

chyba tylko nadzieją że gdzieś tam za oknem
ta co szmaragd kołysze i zamyka w dłoni
tonuje to całe szaleństwo czerwonym paznokciem

Skuteczność plastikowych kruków

S

Jeszcze wczoraj siedziałeś na ramieniu Odyna
Jak mroczna Myśl jak Pamięć o bezszelestnej
Śmierci.

Kruk na wysokości
jego ekscelencja

Nevermore

Lecz bogowie demony to strachy na wróble
chińskie dewocjonalia z lichego plastiku
kupione na aliexpress za euro czy ruble
na karton na panteon
od jednego kliku

Klik. Rozpościeram skrzydła
moje imię – bezlik
gdybym siał albo orał
siałbym pewnie wiatr.

Słabo

S

…słabo więc do Ciebie piszę
ponad zaspą nagłej drzemki
ponad szumem ledwie wiszę
jestem ledwie
jestem miękki

jestem świeżo urodzony
z rozpadliny w białej kołdrze
jeszcze w sobie półprzymknięty
myślę wolno
i niemądrze

rozsypane klocki liter
przeszukuję wzdłuż i wszerz
urodzony z białej kołdry
pogrzebany pod sufitem
piszę słaby
słaby 
wiersz

Więc teraz

W

Więc teraz gdy mnie widzisz, czujesz się nieśmiała
jeszcze bardziej niż wtedy kiedy byłem tylko
elektronową smugą, rozmazaną chwilką
przystanią by cumować gdy wokoło hałas

Więc teraz już mnie widzisz żem niebieskooki
i słów już nie wypowiesz, które w oczy czarne
rzuciłabyś bez trudu. Już nie tak bezkarne
są wszystkie Twoje zdania, moich słów potoki

noc nie jest już tak ciemna, dni nie takie parne
i mgła mnie nie osnuwa. Jestem bardziej sobą
i płoną już wieczorne, uliczne latarnie

a nitka naszych rozmów staje się osnową
kiedy na Twym ekranie stają w rzędach karnie
kolorowe piksele w sukurs moim słowom

Zrób mi wiersz proszę

Z

Kiedy mnie już przełożysz zakładką języka
Odkładając na noc na najwyższą półkę
A rano kawę wypijesz, jajko na twardo zjesz
Zrób mi to
Zrób mi wiersz

Będę na niego czekać za zagiętym rogiem
Strony na której skończyłeś
Nie żaden wielki poemat
Opowiedz mi jak było
Gdy mnie przez chwilę nie ma

Rankami bywam nieopisana
Nieoznaczona i mglista
Zrób mi wiersz
Będę nim błyszczeć

Symbole na stole

S

Spotkał zajączek w trawie kurczaczka
niby drań maly ale zawadza
“czego tu?” – pyta, a ten z nienacka:
“Jam symbol życia co sie odradza”

“Chybaż oszalał” – rzecze zajączek,
oczy wzniósł w niebo, błysnęły białka
“Niech mi stąd zmyka i sie nie plącze –
Ta symbolika to moja działka”

“Nigdzie nie pójdę chocbyś mnie tankiem
chciał stąd przepędzić – nie drżę przed nikim”
Tu by utwierdzić się – zniósł pisankę
wzmacniając siłę swej symboliki.

Zając ze złości zgrzyta i trzeszczy
ale na pomysł zbawienny wpadł
poszedł i wrócił z naręczem leszczyn
tym kurczaczkowi robiąc “szach-mat”

Na to kurczaczek przytargał trawkę
zając palemkę, kurczak psikawke
zając zaś drapiąc się w lewe ucho
zaatakował malca rzeżuchą
która kurczaczek odpierał słabo
wodą świeconą i Dziadem z Babą

Morał jest prosty proszę publiki
i nie wymaga żadnych przypisków:
Im mniej na stole jest symboliki
tym więcej zmieści się nań półmisków.

widok przez tylną szybę

w

Przez tylną szybę autobusu Rigoberto zobaczył siebie
on tam został pojechał dalej poszedł wąską uliczką
parkiem i strumieniem w połowie pokonany w połowie zwycięzca
do Lukrecji i od niej

w cień pod jednym z okien
wyjąc z upokorzenia
rechocząc w wiktorii
nie wiedząc dokąd teraz
jak nie głową w dół

zagryza dolną wargę i ssie opuchliznę a drugą ręką chwyta
naprężony członek prawie że barbarzyńca
niezwykle uprzejmie całuje ją po udach
gaśnie płonie znów

Ona wytrząsa z niego ślepe jeszcze bestie
łapie je zwinną ręką i bierze na sznur

W skórzanym fotelu

W

Siedzi w skórzanym fotelu okno białe palce
zaciska na czaszce mahoniowej laski
jest uwięziony bo tam trwa szaleństwo
tam śnieg wiruje i szuka ofiary
dotyku włosów ciepła roztopienia
tu Rigoberto łomocze kratami mur drapie gryzie małą srebrną kłódkę

Mówią że czasem przychodzi przez śniegi podobno lubi zjawiać się znienacka
z białego szumu stanąć za fotelem i wsunąć dłonie pod koszulę w kratę
że lubi nagle ugryźć w ucho albo zjawić się znikąd pod powierzchnią biurka
otrzeć policzkiem o napięte udo tak perwersyjna jak dziecięcy lizak
z czarnej lukrecji

Urodziny Lukrecji

U

Nie powinno się mieć urodzin w dzień tak zwykły jak poniedziałek
Myśli Lukrecja w taki dzień jak co dzień ślamazarna Ziemia
Mogłaby z tym poczekać co najmniej do środy

A w taki poniedziałek świat się szarogęsi
I szczypie po zgrabnych łydkach setką wątpliwości
Co stało się co było co by mogło się zdarzyć
Gdyby orbity planet wytycznono inaczej

Rigoberto spłoszony zaciąga zasłony
Bowiem jest rzeczą groźną podchodzić do okna
I w taki dzień deszczowy zapatrzeć się w dal.

Skrzeczywistość

S

Nie wiem gdzie położyłam Internet. Był tu wczoraj
na tej półeczce leżał koło wanny
teraz świat jest nieznośnie nieznośnie realny
za oknem tylko wieczór. Coś poradź.

Wywaliłam torebkę na dywan
nadal czwartek, pokój, drugie piętro
pół godziny szukałam, becząc
nie znalazłam. Co zrobić – przeżywam

swoje życie bezlitośnie moje
nieumalowane w kapciach i szlafroku
czasem posmaruję coś pokroję

przemaluję na żółto przedpokój
jak coś jeszcze jest w lodówce – dojem
Boję się tego wszechświata. Uspokój.

Kategorie

Instagram