Oto drży ziemia i zamarza wino
i grzbiet wypręża biała śniegu pleśń
sań czterokonną srebrną gilotyną
mknie pod pierzyną
Królowa Ś.
Pobiegnę za nią na sznurze szalika
połyskiwaniem uśmiechniętych podków
patrzeć w jej włosy o zachodzie słońca
czy dalej będą
mieszać śnieg i niebo
Pójdę na kresy ludzkich alfabetów
gdzie iks i igrek, gdzie czarna omega
ponad ostatnią puszką samogłosek
zasnę wdychajac
zapach białych futer
Zagramy wtedy w lśniące kostki lodu
w mroźny spirytus wypity o świcie
o moje palce w jej srebrzystych włosach
o krę co rośnie w przeręblu powieki
Oto drży ziemia i zamarza wino
i grzbiet wypręża biała śniegu pleśń
sań czterokonną srebrną gilotyną
mknie pod pierzyną
Królowa Ś.