Pamiętasz jeszcze kochana jak pod Twym oknem, na lirze
grałem… nie nie tak mocno i jeśli możesz – wyżej
piazzolle i barkarolle, bramsy i jeszcze petrarkę..
a teraz jeszcze drobinkę
a teraz jeszcze nad barkiem
Oooo kiedyś to były barki. Piło się w takim barku
i dłonią niby niechcąco muskało się Ciebie po karku
i by się tak chciało od razu, gdziekolwiek Ciebie kłaść
chociażby za cenę urazu…
to teraz jeszcze tę maść
Tak. Maści to miałaś piękne. Zmieniałaś umaszczenie
swobodnie i tak naturalnie jak aktor się zmienia na scenie
zostając jednakże sobą. A we mnie ruszały kłusem
dźgnięte ostrogą tej zmiany…
i teraz spirytusem
Spirytus movens. Kochana – byłaś i jesteś sprężyną,
spiralą mojego werku i termoforem. Pierzyną
i praprzyczyną całego wielkiego porządku wszechrzeczy..
A teraz nad wyraz ostrożnie
przewrócę się na plecy
Uuuuch