KategoriaPiosenka

Na aucie

N

1.
Na co mi plaża i molo i Sopot
wystarczą gwiazdy i głośny pisk opon.
Gdy się rozlega dźwięk mojego dzwonka
drżą ekspedientki w markecie “Biedronka”,
więc będziesz moją jak tylko zajadę
pod twą hacjendę swoim jednośladem.

Ref:
Ja Cię położę
(gdzieee?)
a na motorze
(łeee)
dla bezpieczeństwa
kask tylko założę

Jak Cię to bierze
(taaak?)
to na rowerze
(aaach)
w drodze do Ełku
na twardym siodełku.

2.
Nie potrzebuję kusić kabrioletem
by pod gwiazdami mieć każdą kobietę.
Tylko ja jeden wiem jak pięknej damie
umościć łoże na stalowej ramie,
więc opór będzie żałosny i krótki
skruszę go dźwiękiem mej nowej przerzutki.

Ref:
Ja Ci dogodzę
(gdziee?)
na hulajnodze
(jeee)
kiedy z roboty
dziś wpadnę po drodze

Zadziałam bolcem
(gdzieee?)
na deskorolce
(he?)
kupionej w Makro
za niewąską forsę

3.
Mąż już niejeden w oburzeniu zastygł
znajdując ślady smaru z tylnej piasty
a Ty zmęczona leżąc pod pedałem
pociesz się bystrym pieśni tej morałem
że kiedy syty w nieznane odjadę
zostaniesz w sercu tylko z jednym śladem.

Życie na bukszprycie

Ż

1.
Już na kei wstawał świt
gdy od rei przykry zgrzyt
kapitańską, skacowaną przeszył skroń
To jak zwykle stary Jim
z młodą Lady pośród lin
na bukszprycie, wyciem burzył modrą toń

Ref:
Kocham życie na bukszprycie
(hej, ho ściągaj go)
niepotrzebne nam okrycie
(hej, ha kiedy sztorm)
Na bukszprycie ostre krycie
(hej, ho powściągaj go)
oraz ułatwione mycie
(hej, ha kiedy sztorm)

2.
Nasz kapitan na to w krzyk
“Stary Jimie – jesteś pryk,
nie prowadzić tobie dam do raju bram!”
Stary Jim roześmiał sie
zakołysał w strony dwie:
“Jak mam bukszpryt zawsze sobie radę dam!”

3.
Ale nadszedł straszny czas
że bukszpryty wyszły z łask
i żaglowce z bukszprytami poszły w dal
Stary Jimmie zdziadział, zbladł
lecz na lepszy pomysł wpadł
do grotmasztu wiodąc jedną ze swych lal

Ref:
Kocham aż Cię na grotmaszcie
(hej ho ściągaj go)
Na grotmaszcie wy sie parzcie
(hej ho kiedy sztorm)
Ani w Puszcie ani w baszcie
(hej ha ściągaj go)
nie jest tak jak na grotmaszcie
(hej ho kiedy sztorm)

Zaknaguj kontrafał foka z łaski swojej

Z

Oto nieubłaganie zbliżają się wakacje. Wakacje spędzać można na wiele różnych sposobów: na martwego morsa na plaży, na niestrudzonego Paszczaka, na budowlańca (remontując świeżo nabyty dom lub mieszkanie), na Zorganizowanego Turystę, na Włóczykija i na tysiąc jeszcze i jeden innych. A ja w tym roku wyruszam w rejs. Tak. Wiem już gdzie ta keja, koja, kojak i kajak. Znam na pamięć wszystkie podstawowe węzły przez co od tygodnia śpię w butach, które nazbyt dobrze sobie zawiązałem. Zapuściłem sobie marynarski zarost i koszulkę w poziome paski. Piję tylko rum i klnę co się da od “stu furbeczek suszonych śledzi!”. Obecnie zastanawiam się nad szkorbutem.

A gdzieś tam, przy mazurskiej kei, kołysze się pod dotykiem lekkiej bryzy kadłub mojej (tymczasowo) żaglówki. Czasem wiatr jej na wantach zagra cienko a grube cumy odpowiedzą basem. Chłodne palce fal łaskoczą ją po burtach a zwinięte ciasno żagle czekają aby rozkwitnąć kiedy tylko przybędę.

Oczywiście czeka na mnie również zaciekawiona i głodna populacja komarów oraz twarda koja, z którą mój kręgosłup będzie toczył zażarty spór przez następne dwa tygodnie. Czekają również portowe toalety i prysznice bez ciepłej wody ale za to ze skarbonką. I ci goście z jachtu obok, którzy potrafią do trzeciej rano śpiewać Stachurę używając tylko nieczystego Fis.

Ale nastrój ogólnie mam romantyczny. I najchętniej popłynął bym tą łódką hen, na morza południowe, na jakieś Borneo albo Trynidad-Tobago… Niestety II Wojna Światowa skończyła się podobno za wcześnie i Hitler nie zdążył dokończyć kanału łączącego Mazury z morzem. Jakimkolwiek.

Pozostają zatem tylko marzenia….

Dmuchany krokodyl

Ref:
Hej dmuchaj, dmuchaj krokodyla
niech dumnie pruje szczyty fal
porzuć wiaderko i daj dyla
na krokodylu w siną dal

1.
Już mama z tatą osłupiali
z głębin grajdołka patrzą w dal
a ja w tej dali w stronę Bali
płynę na gadzie jak na bal

A pan Ratownik połknął gwizdek
i stoi smutny niczym mors
liczy, że wpadnę na mieliznę
swój owłosiony drapiąc tors

2.
Próżno mnie gonisz kanonierko
wojsk pogranicza, próżny trud
nie po tom rzucił me wiaderko
nie po tom tak ostatnio schudł

Muszę na Bali! Tam w oddali
są palmy, topless i tam-tam,
tam się nocami wulkan pali
wyje tubylec (straszny cham)

3.
Żegnaj rodzino, żegnaj szkoło
dziś edukacji mówię “pas”
jutro tubylca w niskie czoło
cmoknę (a nie ma on dwóch klas!)

I choć żywioły wystawiają
twą gumę na morderczy test
ku Bali, Mali i Hawajom
płyń krokodylu na nord-west!

Miłość w kontekście waśni narodowościowych

M

1.
Szyper Cyprian, co mieszkał na Cyprze
spać po nocach nie umiał z podniety
gdy w tawernie usłyszał – “Wiesz szyprze,
na tej Krecie – cudowne kobiety”
Od tej pory nasz szyper po Cyprze
chodził smutny i wzdychał : “O rety…”
bo odczuwał, że ciągnie go i prze
w stronę Krety – przystani i mety

Ref.
Wściekły ojciec wygrażał mu ręką,
matka w płacz: “Czym rodziła Cię po to,
byś do żony swej mówił – Kretenko,
by do Ciebie mówiła – Cyprioto?
Lepiej szalej z rodzimą panienką,
szlag nas trafi – zostaniesz sierotą
jak do lubej swej powiesz – Kretenko,
ona zaś Ci odszepnie – Cyprioto…

2.
Skryta Greta żyjąca na Krecie
uważała – nie “pars”, nie “pro toto”*
i marzyła tak w zimie jak w lecie
o romansie z przystojnym Cypriotą
Życie czasem przedziwnie się plecie
skrytej Grecie uplotło się oto,
że pojawił się kiedyś w powiecie
szyper Cyprian – Cypriota jak złoto!

Ref.
Matka Grety załkała dość cienko
ojciec spił się i stoczył się w błoto
“Jak ty będziesz nieszczęsna Kretenko
do małżonka się zwracać “Cyprioto”?
Nasze serca jak jajka na miękko
swej decyzji szatkujesz garotą
my pomrzemy jak on ci “Kretenko”
powie, ty mu odpowiesz “Cyprioto”

3.
Wbrew lawinie biadoleń i spazmów,
wydziedziczeń i pytań “co potem?”
choć wuj wszystko tłumaczył nie raz mu
ślub się odbył w najbliższą sobotę
I choć krzyczał “Już ja was załatwię!”
stryj wzburzony tkwiąc na szczycie palmy
żyli odtąd szczęśliwie na tratwie
na obszarze eksterytorialnym.

Ref.
Wprawdzie czasem on grzmotnie ją ręką
kiedy ona przypali risotto
lecz nie wydrze się na nią “Kretenko!!!”
ona zaś nie odwrzeszczy “Cyprioto!!!”
Morał zasię tej całej piosenki
politycznie poprawnych jest lotów:
Hej Cyprioci! Kochajcie Kretenki!
Hej Kretenki! Kochajcie Cypriotów!

Winda

W

1.
Z wszystkich budynków, które wybudował człowiek
szczytowym osiągnięciem jest wysokościowiec
a w nim by każdy łatwo dostał się na szczyt
wytworne windy co nie jeżdżą szybko zbyt
i takie windy mają w sobie tego “cosia”
jak ten wysoki brunet co się właśnie dosiadł

Ref:
Na co czekasz mój dziki
choć raz pomyl guziki
powędrujmy przez tęczę
na następnym półpiętrze
kiedy krew mi odpływa do stóp
pieść mnie, całuj lub chociaż mnie lub

Na co czekasz, jesteśmy już sami
a ty gapisz się w cyfry nad drzwiami
może myślisz że w cyfrach wyczytasz
więcej niźli konkretna kobita
szepnie w chwili ci błogiej
rzuć tę numerologię
mimochodem się oprzyj o “STOP”
bądźże chłop!

2.
Szperając po archiwach patentowych central
nie sposób znaleźć lepszy pomysł niż półpiętra
taki Fellini też to podświadomie czuł
kręcąc to swoje osiem i w dodatku pół
ja na półpiętrach robię się z emocji blada
jak ten przystojny blondyn który właśnie wsiada

3.
Szkoda że pośród roziskrzonych uczuć głowni
słychać jak zbliża się szemranie maszynowni
nade mną tylko rozżarzony dachu stół
pode mną sto dwadzieścia osiem pięter w dół
i wtedy myślę że to życie jest coś warte
jak ten latynos który jedzie aż na parter

Hair

H

Wolny przekład tytułowej piosenki z musicalu “Hair”

Mówisz mi: “Coś,
włochaty z ciebie gość”
Włochaty w noc i w dzień
kudłaty cień
włochaty wszerz i wzdłuż
nie wiem nie pytaj już
włochaty po i przed
tak jak Grateful Dead
Mała

Mieć na głowie włos
na nim innych stos
drżące, lśniące
baczki, koczki, loczki

Furkoczące po sam pas
jak dumna chorągiew
Tam włoski, tu włoski
po prostu widok boski yeeah!

Włos-aż-nam od-bie-ra głos!
zdrowy, płowy
od stóp aż do głowy
mój włos

Niech go tka wiatru wiew
niech się plącze wśród drzew
niechaj będzie schronieniem dla pcheł
miast iść pod most
niech gniazdo uwije drozd
i pszczółek rój
o Boże mój
jak cudowny, czarowny, nagłowny
jest ten..

Włos-aż-nam od-bie-ra głos!
zdrowy, płowy
od stóp aż do głowy
mój włos

Skęcony w lok, w bok, prosty, zrosty
siwy, krzywy, w kraty, w łaty
gładki, w zwisy, łysy
tłusty, z miasta, rasta,
sexy, w kleksy
szare, srebrne, złote
czyste i z nalotem
z Marsa, z Wenus i z Afryki
loczki, koczki, baczki, warkoczyki

Czy widzisz ten kraj
oczu mych. Jeśli tak
pozapuszczam włos

odtąd aż
dotąd aż
dotamtąd aż
zakryje twarz
niech rośnie jak chce.

Każdy dobry obywatel
w duchu splunie na mą szatę
mą szatę, którą tworzy
długi blond
biblijny włos.

Sam Jezus tak się nosił
Alleluja! Jak się złoci!
Alleluja! Jezus tak się strzygł
więc czemu mamusia nie chce mnie?

Włos-aż-nam od-bie-ra głos!
zdrowy, płowy
od stóp aż do głowy
mój włos

Włos-aż-nam od-bie-ra głos!
zdrowy, płowy
od stóp aż do głowy
mój włos

Hymn ciepło ubranych kosmonautów

H

1.
Błyszczą rakiety
Piszczą kobiety
Dziś wyruszamy ku kresom
znanej przestrzeni
zaopatrzeni
w termos i ciepły kaleson

Ref:
Grubą wełnianą rękawicą
sięgniemy w górę ku księżycom
Czapka ogrzeje nas futrzana
w blasku Urana
A gdy na cumę zbraknie liny
też sobie wtedy poradzimy
w kąt odrzucając cały hi-tech
gumką od barchanoooooowych majtek

2.
Wzywa nas wieczny
Układ Słoneczny
i droga co przygód pełna
Wrócimy cali
starczy nam szalik
termos i ciepła bawełna

3.
Trzeba nam lecieć
choć tęsknie gniecie
serce co bije wśród żeber
Na łydek drżenie
i przeciążenie –
– ciepła bielizna forever!

Pieśń infantylna o słoneczku

P

Ref:
Słoneczko, słoneczko, jak dla kotka mleczko
jak dla pszczółki nektar, dla rolnika hektar
jak dla puszki deczko jesteś ty słoneczko.
Słoneczko, słoneczko, tyś jak Perepeczko
w roli Janosika, jak grunt dla rolnika,
tyś radością przedszko-
laka me słoneczko.

1. Gdy się do mnie uśmiechasz z obrazka
to przechodzi mi wściekłość na Kazka
gdzieś zanika na Kazka gniew wielki
chyba mu podaruje naklejki
Ach słoneczko, ty działasz tak na mnie
że urazy już dłużej nie karmię
i choć Kazek startuje do Helki
do naklejek dołożę mu szelki

2. Gdy tak szczerzysz z obrazka zębiska
to uraza do Józia mi pryska
buzią Józia nie jestem zmęczony
chyba oddam mu swoje żetony
Ach słoneczko, ty tak mnie nastrajasz
że nie grozi Józiowi już haja
choć dobiera mi się do Grażynki
do żetonów dołożę landrynki

Na umór

N

1.
Z czarnym diabłem w oberży tuż za rogiem ulicy
piłem nocą spirytus na szklanki do dna
piłem ja i pił diabeł aż huczało mu w grdyce
ja na raz, on zazwyczaj na dwa.
Nie wypiliśmy nawet jeszcze litra i pół
kiedy miękko się zsunął pod stół.

Ref:
Krwisty podpis, urzędnicze zarękawki
rozpostarte na niebiańskich kontuarach
Przekrzywione rogowe oprawki
w rozbielonych nagle okularach
Kilka bardzo wymiętych cyrografów
w skórze teczki rysuje balkony
i ten wzrok wbrew wszystkiemu i wszystkim
rozanielony
rozanielony

2.
Z czarnym diabłem w oberży tuż za rogiem ulicy
który właśnie ogląda od spodu ten blat
grałem nieraz po cichu, nie gadając o niczym
jak ja “szach”, on zazwyczaj mi “mat”
Ale koniec z szachami – niech spełniają się sny
od dziś zmieniam reguły tej gry.

3.
Jutro będę bogaty. Z niezliczonych lombardów
moje nuty wykupię i gitar mych sześć
razem duet stworzymy, wagabundów i bardów
formę ja – on zazwyczaj mi treść
Zapleciemy w muzykę, tak dopomóż mi Bóg
tą ulicę, oberżę i róg.

Kolęda

K

1. I tylko trochę śniegu nam tu posyp
niech się rozpocznie świąteczna symfonia
a nam na głowach rosną złote włosy
smukłe choinki rosną nam na dłoniach.
I tylko daj nam kserokopię nieba
niech spadnie nocą i rozpali ziemię
Gwiazd nam potrzeba, galaktyk potrzeba
Trzeba nam siebie.

Ref:
Nad Wigilijnym stołem
fruwa anioł z aniołem
aniołowie na skraju talerzy
przysiadają jak mewy
Znad octowej zalewy
patrzą okiem wesołym
na obrusy i stoły –
– ministrantów świątecznej wieczerzy.

2. I tylko jeszcze dodaj trochę wiatru
niech będzie dzisiaj kelnerem zapachu
niech po kulisach ziemskiego teatru
rozpyla spokój. Niech śpiewa na dachu
zwiewną kolędę o zapachu chleba
niech płomieniami leniwie kolebie
ciepła nam trzeba, ognia nam potrzeba
Trzeba nam siebie.

3. I gwiazdę jedną zapal nam wieczorem
niech będzie lampką zostawioną na noc
kiedy zaśniemy pod czarnym śpiworem
niech świeci zawsze. Niech świeci tak samo
niech nas nauczy naprawdę się nie bać
cienia gałęzi w podokiennym drzewie
Światła nam trzeba, odwagi potrzeba
Trzeba nam siebie.

Kategorie

Instagram