KategoriaLiryka

Gwiazdy

G

Poprzez zamglony lufcik
lustrujemy gwiazdy
stojąc boso na zimnej podłodze

Tylu bogów musieliśmy stworzyć
tyle legend oprawić w ramki gwiazdozbiorów
zapisać tyle historii na mankietach nocy.

Nasze niebo jest zabazgrane
jak ściana dziecinnego pokoju.

Homogenizowane niebo
gdzie komety merdają ogonami
i warczą na supernowe.

Chusty i płótna

C

Najgorzej jest zmartwychwstać
o kilka godzin za wcześnie
uczniowie śnią jeszcze konsekwencje
w wilgotnych od potu prześcieradłach

a po śmierci tak bardzo chce się żyć

mogliby wreszcie przyjść ktokolwiek
włóczęga żebrak przypadkowy przechodzień
kobieta idąca po wodę
ktoś kogo można poprosić o ogień
i mimochodem zrzucić z siebie ciężar

złożę te chusty jeszcze raz

Szulerzy parkingów

S

Motto:
“Nur für Schüler”
(napis na jednym z Zurichskich parkingów)

Mój czerwony kabriolet
postawiłem na czarną osiemnastkę
sportowy samochód skórzane siedzenia
w rękawie karta win

Rien n’est va plus moja droga
ten księżyc jest srebrną kulą
ale to nie ma nic wspólnego z losem

Los toczy się po moich kołach

Odbity w bocznym lusterku
będę bliższy niż może ci się wydawać
więc patrz lepiej w gwiazdy
i nie zadrap skóry

Banita

B

Obyło się bez ostrza
ironii bez plam na posadzce
honoru. ‘Wyjechał’ będą mówić
tak nagle
bez pożegnania

Wyrok skazuje mnie na cały świat
z wyjątkiem jednego miejsca więc
nie jest jeszcze najgorzej
że bez tych kilku ulic którymi nie chodziłem
i świtów opóźnionych o wysokość murów.

Za to jutro zbuduję legendę na pustyni
świątynię niedokładnie pamiętanych faktów
pozłacaną przez wschody i zachody słońca
i coraz bardziej i bardziej odległą
od tej zapadłej dziury
w mojej starej mapie

Necesse est

N

Dziś wieczorem zaśniemy w nieznane
w ciężkie srebro ubierzemy powieki
na tę drogę, na sen, na przygodę.

Bo wieczorem przyśnimy ciemności
i spadanie w dół głową ze stołu
mgłę przed świtem, żyjące machiny
i pościgi po lepkich ulicach.

Nie musimy przepływać przez Rzekę
tylko nocne odbijemy twarze
i będziemy się bić na nadbrzeżu
pośród kwiatów najcudowniej czarnych.

Peleryny, cylindry i włosy,
będą wirem i szpadą i tarczą
aż nas znajdzie bitewne zmęczenie
bladym świtem, na plaży poranka
w potarganym żaglu prześcieradeł.

Wielokropek

W

Nie drap tego.
Czerwone punkty są światłami lotniska
które zabliźnić może tylko odległość
i niezbyt duża rozdzielczość oka
jak rozdrapiesz zostaną dziury.

Nie drap. To nie pomoże
a mogą pozostać ślady,
po których będziesz trafiał
do zamkniętych knajp
z tym stolikiem w rogu
z którego widać chodnik przed wejściem.

Może pozostać czarny punkt
odniesienia do wszystkich
niecierpliwych dzbanków z herbatą
zaparzonych na kwadrans przed.

Może zostać uczucie
odchodzenia.

To sprawia pewną niewygodę
ale mapy nie muszą być wygodne.
Mapy powinny się goić
bez naruszania granic.

Jeszcze się Broni zwierz

J

Jeszcze się Broni zwierz Alpuhary
Broneczka lubi słuchać tych zwierzeń
szczególnie teraz jak zmywa gary
kiedy do sucha ściera talerze

Mój Alpuhary, nie wstydź się proszę
Broneczka przecież Cię nie ugryzie
Właśnie obiera zielony groszek
marząc o balu w wielkiej remizie

Mój Alpuhary (jak to się zdrabnia?)
skąd ten frasunek nad brwiowym łukiem?
łatwiej ci będzie teraz czy za dnia?
Broneczka właśnie gotuje brukiew

No, wyrzuć z siebie co cię tak gniecie
wysmarkaj nosek, włóż okulary
już powiedziałeś wszystkim w powiecie
jeszcze się Broni zwierz Alpuhary

Drzewozwierz

D

Gdzieś w cichości swego leża
śni drzewozwierz z Kazimierza
o szerokich śni rubieżach
horyzontach i pustkowiu
śni o podpieraniu nieba
i o księżycowym nowiu

Sny na bruk kamienny płyną
tysiąclistną serpentyną
uderzają łepetyną
o żylaki białych ścian

Śni drzewozwierz z Kazimierza
kto liść zerwał – liść przymierza
plecie wieńce splata wstęgi
zieleń łasi się do rąk
wokół noc i świecy krąg.

Zapleciona w drzewozwierza
głowa głucho w stół uderza
opadają ciężko dłonie
stół w zielonych wstęgach tonie
razem śnimy o rubieżach
horyzontach i pustkowiu
o podpartych przez nas niebach
i o księżycowym nowiu

Narzeczony

N

Mówili o nim że zna swoją rzekę
jak dziesięć własnych palców
jak dłonie którymi
gładził jej włosy i wygładzał zmarszczki.
Znał ją o wschodzie i zachodzie słońca.

Tylko dla niego wiła się jak węgorz
dla niego tylko wpinała we włosy
tęczowe spinki z migotliwych pstrągów.
Kiedy usypiał szeptała do niego
świeżo złowione, trzepoczące słowa.

Ona mu była wodą i odbiciem.

Most zbudowano w bardzo krótkim czasie
o dumnych łukach napiętych jak ścięgno
w łydce siłacza. Rzeka pod tym mostem
śpiewała całkiem odmienne piosenki.

On sprzedał łódkę i zamieszkał w mieście.
I nienawidzi wszystkiego co płynie
nawet w poduszkę boi się zapłakać.

Tramwaj zwany zaniechaniem

T

Do srebrnych masztów przykuci
paskiem, szelkami, krawatem,
pozahaczani guzikiem, rękawem koszuli w kratę
liczą językiem zęby, liczą na palcach lata
Odyseusze w tramwajach
wszystkich tramwajach świata

Wpleceni w teczki skórzane
i zaplątani w zegarki
czarne powrozy słuchawek mocno ściskają im karki
i myślą o białych plażach, riwierach i innych “la platach”
Odyseusze w tramwajach
wszystkich tramwajach świata

Między ustami a brzegiem
strzepują dyktat posagu
rozmienią grunt kontynentów na piankę archipelagów
by potem, po wielu latach piąć się na gniazdo bocianie
i wypatrywać w oddali
przystanku na pożądanie

Kategorie

Instagram