Z łusek na dachach spełzają księżyce
złotym paznokciem nacinając czarne
policzki nocy wydęte od zwycięstw
nad ludzką wolą, futszanym poszyciem
gdy ciemność zdmuchnie rtęciowe latarnie.
Z łusek na dachach spełzają księżyce
by mknąć przez miasto w zamglonej lektyce
spoza firanek lustrując wulgarne
policzki nocy wydęte od zwycięstw.
A ciemne bramy i śliskie ulice
jarzą się wtedy jak zorze polarne,
łuski na dachach wibrują księżycem
łuski na dachach wibrują w panice
i strach wypełnia bezczelne, bezkarne
policzki nocy wydęte od zwycięstw
Szponem rysując na niebieskiej grdyce
w neon odziane zamknięte kawiarnie
z łusek na dachach spełzają księżyce
w futerał nowiu – miejsce cichych zwycięstw.