KategoriaSonet

Trybut (dla J. Kaczmarka)

T

Mnie też się marzy czasem kurna chata
najlepiej w jakiejś głuszy. I żeby śnieg napadał.
Z jakąś zimową dziewczyną, z którą się gorzej układa
z psem, białym mruczącym kotem, bez żadnych wieści ze świata.

Nie wiedziałbym kto odpłynął na czarne samotne wyspy
więc wszyscy żyliby wiecznie tak jak ich zostawiłem.
I żadne tam wielkie tragedie, i żadne losy zawiłe
nikomu by nie groziły. Szczęśliwi byliby wszyscy.

A ja bym rąbał drzewo, pod niebem gwieździstym dumał
i liczył słoje na drewnie i liczył na spodniach łaty
świat zostawiwszy przy kei na grubych, mocnych cumach

i wreszcie bym mógł w spokoju napić się ciepłej herbaty
bo żaden głos by nie umilkł i żaden człowiek nie umarł
w mym nieprawdziwym świecie na przyzbie kurnej chaty.

Bajdewind

B

Kiedy wiatr mnie odpychał – płynąłem najszybciej
rozcinając jezioro jak nowo kupioną
książkę. Deszcz tylko czasem spieszył mu z pomocą
ale bez przekonania. Prawie nieprawdziwie.

Pieściłem wtedy sznury a ogromne żagle
twardniały jakby powietrze nabrało powietrza
czekając aż je wysmagam po przejrzystych plecach
jedną z tysiąca linek albo samym masztem.

Kiedy wiatr mnie odpychał – płynąłem jak wariat
szukając Cię uważnie jak podwodnej skały
słuchając Cię w melodiach grywanych na wantach

przez ulotne syreny. Płynąłem uważny
dzieląc bezkres jeziora na małe akwaria
łamiąc wolę wichury na bezradne szkwały.

Na godzinie dwunastej

N

Siedzisz na igle kompasu w pijanej ferajnie
diabłów tu po cienistej stronie przygarbionej nocy
w różanopalcej jutrzence mocząc tylko stopy
i złocąc sobie łydki. Pozornie bezkarnie

pokazujesz mi północ. A mnie rośnie broda
i harpuny na plecach. Biało mi i jasno
gdy sen spłoszonym Romeem ucieka przez balkon
przed dniem polarnie długim. Tylko Twoja postać

rzuca cień niczym kładkę przez błyszczący strumień
chwil trzepotliwych jak ryba wyciągnięta z wody.
Pokazujesz mi północ, niedbale po udzie

wodząc beztroskim palcem. Wtedy jestem chory
na te przewlekłe noce, kubek w kubek
jak do głuchego masztu przywiązany Odys.

Nie mam wolnej ręki

N

Nie mam wolnej ręki by teraz się tobą zająć
muszę ją trzymać na pulsie spraw, aktualnych wydarzeń
więc nie mogę zająć się tobą. Tym bardziej że jesteś z marzeń
i to w dodatku takich które się nie spełniają.

Poczekaj tylko do zmroku. Przyjdę sam
i z zamkniętymi oczami będę cię karmił sobą
swoją krwią, swoim mózgiem, myślami i wątrobą
wszystko czego ci trzeba – mam.

Ale na razie upadają mi imperia i gasną światła miast
i nie mogę cię teraz objąć żeby nieba nie wypuścić z garści
a błękit i pulchne chmury ocierają mi szyję jak głaz

musisz poczekać aż zgasną. Przyjdę sam. I masz się nie martwić
tym jak jesteśmy niepełni. Raz po raz
tak bardzo porozdzierani, tak na mankietach przetarci.

Kategorie

Instagram