Erudytka z zachodniej Kalkuty
Miała ponoć księżycowe buty
Niestety kiedy robiła krok
Reszta Ludzkości robiła skok
I czyniła jej potem wyrzuty
Deszcz w wesołym miasteczku
W dzień, gdy wychodziłem do pracy – wyglądało jak składnica złomu
z pajęczymi ramionami karuzel co czepiały się niskich chmur
i zastygłym w górze wagonikiem na wygiętym szkielecie kolejki
uśmiechniętym zupełnie jak szczur, który właśnie zagryzł dinozaura.
Gruby facet wbity w kombinezon bez pośpiechu oliwił wrota
Domu Strachów. Między ślepe stragany wpełzał szary poranny chłód
zatruwając tęsknotą za domem myśli wszystkich czarnoskórych sprzątaczy
wiosłujących miotłami jak gdyby pod stopami mieli długie łodzie.
W biurze zastał mnie wieczór i deszcz. I ulice niczym pokład okrętu
targanego przez burzę. Przede mną, niewątpliwie szalony latarnik
śnił otwarty, kolorowy lunapark. W strugach wody i porywistym wietrze.
Osłupiały i mokry stałem, nasłuchując śpiewu śliskich syren
ale tylko szumiał w uszach wicher, tylko wlewał się za kołnierz deszcz.
Dobrze zresztą, bo nie było nikogo by mnie ciasno przywiązać do masztu
pomyślałem sobie, już w hotelu, pod gorącym, deszczowym prysznicem.
Greczynka z Delf
Ogorzała greczynka z Delf
zwykła marzyć o elfach. Elf
to ma oczy gołębie
i ma w sobie tę głębię
nie jak mąż mój – zaledwie szelf
Blondynka z Kolonii
Nieduża blondynka z Kolonii
miewała skłonności do koni
że aż płonęły jej uszy
lecz Hermann – tamtejszy koniuszy
w maneżu firanki zasłonił
Węgierka z Nyíregyháza
Raz węgierka z Nyíregyháza
rzekła: “Wcale mi to nie przeszkadza
żeś niewielki i ryży
że cię trapi ból krzyży
lecz ferrari – to dla mnie baza”
Wieje
Jak w uszkodzonym projektorze tkwi w mojej głowie taki kadr:
jest jakaś łąka, kwiatek jakiś, być może pszczoła albo żuk –
ja i ty wiosną. Tak odmienni, że między nami wieje wiatr.
Myślę że ta różnica ciśnień to nasz ogromny w wiosnę wkład
cieszy mnie wiatr co czochra włosy, niedomkniętego okna stuk.
Jak w uszkodzonym projektorze tkwi w głowie taki właśnie kadr:
wiatr – bat na zimę, gwizdający na wszystko likwidator zadr
rozganiający cumulusy, to znów łaszący się do nóg –
czterech nóg wiosną. Tak odmiennych, że między nimi wieje wiatr.
I nawet gdyby przy okazji, dzban jakiś lub kieliszek spadł
przez wiatr co i stuletnie dęby wygina w naprężony łuk
cóż z tego kiedy w mojej głowie tkwi niewzruszenie taki kadr.
Machają mu na powitanie szal w kwiaty, macha rąbek szat
rozwiane są już wątpliwości, zwiała depresja (straszny mruk)
ja i ty wiosną. Tak odmienni, że między nami wieje wiatr.
Więc pora zmienić grata zimy na przedwiosenny chłodny grad
obciąć paznokcie i przed lustrem ułożyć usta w zgrabny ciup.
Jak w uszkodzonym projektorze tkwi w mojej głowie taki kadr:
ja i ty wiosną. Tak odmienni, że między nami wieje wiatr.
Lubię drony
W berżeretkach, balladach, canzonach
Bardzo rzadko jest mowa o dronach,
są latawce, dmuchawce, balony
a gdzie są drony?
Drona dola by prędko ci zbrzydła
bo gdy śmigła masz bracie nie skrzydła
w ptaków nikt nie powita cię klubie
za to je lubię
A gdy silnik im głośniej zawyje
każdy na nie wylewa pomyje
że spokojnym spać ludziom nie dają
tylko fruwają
Ale drony to znoszą z godnością
wszak ich nośność się łączy z głośnością
więc obelgi łykają dość gładko
i są ponadto
Kiedy lecą w dal – wiedzą dokładnie
że sygnału moc zaraz im spadnie
że nie dla nich są szlaki bocianie
bo sił nie stanie
I myśl w głowach nie świta im dzika
żeby tak nadużywać wirnika
by się wznosić hen ku stratosferze
to mnie w nich bierze!
Żaden dron się też nigdy nie łudzi
że się uniezależni od ludzi
i pod jakąś przychylną mu gwiazdą
uwije gniazdo
Drony fruną z godnością nad miastem
żadne miasto im nie jest za ciasne
i w tym właśnie zaznacza się dronia
autoironia
Nie są jak latające talerze
stal nierdzewna w nich szumi, nie pierze
gdy pogoda popsuje się nieco
one polecą
Wiedzą że nie poradzą nic na to
jak pojemny jest akumulator
i że zasięg ich droniej anteny
już się nie zmieni
W berżeretkach, balladach, canzonach
Bardzo rzadko jest mowa o dronach,
a ja mam taki gust wypaczony
że lubię drony
Drony lecą nad miastem z mozołem
nie pomyli nikt dronów z sokołem
lecz przynajmniej ich nikt nie oskubie
za to je lubię
za to je lubię
Niewiasta z Ypres
Zażywna niewiasta z Ypres
raz pojechała na Cypr
Wróciwszy mówiła – lepsze
w tym naszym Ypres jest powietrze
na Cyprze lepszy szypr*
*w zasadzie szyper ale w Ypres się nie znają
Inna baba z Kóz
A inna baba z Kóz
napadła na radiowóz
i mówi “Szłam sobie na skróty
a tutaj widzę koguty
chodźcie chłopaki na gruz”
Personel naziemny z Okęcia
Personel naziemny z Okęcia
uwielbia pozować do zdjęcia
z kolei ten z Santa Cruz
zdejmuje zupełnie bez póz
Rzecz trudna to do pojęcia.