Niedziela, wcześnie rano:
Prezydent państwa co ciągle jest tylko państwem ościennym
wraz z drugim prezydentem puścili się traktem ciemnym
gdy nagle atmosferę bilateralnej przyjaźni
przerwał strzał. Całe szczęście był to tylko gaźnik.
Niedziela, południe, pierwsze informacje:
W strefie przygranicznej, w obecności dwóch prezydentów
doszło w godzinach porannych, jak mówią, do incydentu –
od strony zajętej przez rosjan padł (tak gadają) strzał
i ich prezydent się spietrał a nasz to nic się nie bał.
Niedziela, popołudniu, konferencja prasowa:
W strefie zajętej przez rosjan, tuż po wyjeździe z zakrętu
ostrzelano pojazdy co wiozły dwóch prezydentów
i mimo brzeczących w powietrzu stu ołowianych kul
to się prezydenci nie bali i czuli się bardzo cool.
Niedziela, wieczór, komunikat prasowy:
Przy posterunku granicznym na prezydentów uderzył
batalion ruskich przy wsparciu katiuszy oraz moździeży.
Każdy z dwóch prezydentów wybitnie odznaczył się walce:
ten zatkał katiusze czapką a tamten moździeż palcem.
Poniedziałek, rano, jeszcze jeden komunikat:
Tuż przy granicy z Osetią, z użyciem samych pięści
dwóch prezydentów przegnało rosyjską Gwiazdę Śmierci
(pięcioramienną rzecz jasna) a potem siłą wzroku
zmusili Lorda Vadera żeby ich błagał o pokój.
Podobno sam Luke Skywalker powiedział zeszłej niedzieli
że on by zrobić nie umiał tak właśnie jak oni umieli.