AutorRafał Fagas

Na umór

N

1.
Z czarnym diabłem w oberży tuż za rogiem ulicy
piłem nocą spirytus na szklanki do dna
piłem ja i pił diabeł aż huczało mu w grdyce
ja na raz, on zazwyczaj na dwa.
Nie wypiliśmy nawet jeszcze litra i pół
kiedy miękko się zsunął pod stół.

Ref:
Krwisty podpis, urzędnicze zarękawki
rozpostarte na niebiańskich kontuarach
Przekrzywione rogowe oprawki
w rozbielonych nagle okularach
Kilka bardzo wymiętych cyrografów
w skórze teczki rysuje balkony
i ten wzrok wbrew wszystkiemu i wszystkim
rozanielony
rozanielony

2.
Z czarnym diabłem w oberży tuż za rogiem ulicy
który właśnie ogląda od spodu ten blat
grałem nieraz po cichu, nie gadając o niczym
jak ja “szach”, on zazwyczaj mi “mat”
Ale koniec z szachami – niech spełniają się sny
od dziś zmieniam reguły tej gry.

3.
Jutro będę bogaty. Z niezliczonych lombardów
moje nuty wykupię i gitar mych sześć
razem duet stworzymy, wagabundów i bardów
formę ja – on zazwyczaj mi treść
Zapleciemy w muzykę, tak dopomóż mi Bóg
tą ulicę, oberżę i róg.

Ratujcie księżniczki

R

Tak! Tak! – krzyczycie – Trzeba ratować!
Na baszty szczycie tkwi białogłowa,
trawnik przed basztą łzami zasila
Trzeba ratować! To przecież chwila!

Lecz ja wam powiem sforo rycerzy –
Hola! Zostawcie! Niech sobie leży,
siedzi lub chodzi po baszty blankach.
Baszty – przeżytek. Nasza wybranka
nie wbita w wieżę ani w mastabę –
dziś się zakuwa księżniczki w babę.

Stokroć to gorsza dla niej pokuta
gdy miast w kajdany w babę zakuta,
gdy zamiast smoka lub krokodyla
strzeże ją ciężka skóra babsztyla,
gdy musi ćwiczyć porę obiadów
zamiast osunięć, omdleń i padów.

Lecz my rycerze, my w dobrej wierze,
tę babską wieżę wkrótce obierzem
z całej babskości ostrym sztyletem,
albo bagnetem, albo sonetem.
Będziem wytrwali i nie ustaniem
w naszej obróbce baby skrawaniem,
pot usuwając z pomocą sączka
póki spod łapska nie wyjrzy rączka,
póki spod giry nie wyjrzy nóżka
a spod palucha – obraz paluszka.

A gdy zdobędziem śliczną dziewczynkę
zrobimy konkurs na najdłuższą
królewską
obie
rzyn

Kolęda

K

1. I tylko trochę śniegu nam tu posyp
niech się rozpocznie świąteczna symfonia
a nam na głowach rosną złote włosy
smukłe choinki rosną nam na dłoniach.
I tylko daj nam kserokopię nieba
niech spadnie nocą i rozpali ziemię
Gwiazd nam potrzeba, galaktyk potrzeba
Trzeba nam siebie.

Ref:
Nad Wigilijnym stołem
fruwa anioł z aniołem
aniołowie na skraju talerzy
przysiadają jak mewy
Znad octowej zalewy
patrzą okiem wesołym
na obrusy i stoły –
– ministrantów świątecznej wieczerzy.

2. I tylko jeszcze dodaj trochę wiatru
niech będzie dzisiaj kelnerem zapachu
niech po kulisach ziemskiego teatru
rozpyla spokój. Niech śpiewa na dachu
zwiewną kolędę o zapachu chleba
niech płomieniami leniwie kolebie
ciepła nam trzeba, ognia nam potrzeba
Trzeba nam siebie.

3. I gwiazdę jedną zapal nam wieczorem
niech będzie lampką zostawioną na noc
kiedy zaśniemy pod czarnym śpiworem
niech świeci zawsze. Niech świeci tak samo
niech nas nauczy naprawdę się nie bać
cienia gałęzi w podokiennym drzewie
Światła nam trzeba, odwagi potrzeba
Trzeba nam siebie.

Czarno na białym

C

1.
Kiedy urok pieczątka odczynia
kiedy spinacz zapina bezkresy
pozostaje nam jeszcze interlinia
pozostają nam jeszcze marginesy.
Niech zabrzęczy w herbacie łyżeczka
niech spodeczka łaskocze nam dno
personalna, skórzana niech teczka
szepcze nam, szepcze nam
właśnie to…

Ref:
Zakopani w papierach
zakochani w papierach
zamiast szeptu – szelesty
ośle uszy i kleks
Zakochani w papierach
zakopani w papierach
jest pieczątka, podpisik i seks

2.
Długopisy zostają na krótko
żółknie papier, wiotczeje tektura
pozostaje nam kubek z jagódką
pozostają nam jeszcze wieczne pióra
Więc niech chociaż zaszumią nam akta
katarakta notatek niech grzmi
w ustawowo należnych antraktach
parę słów, ciepłych słów
szepnij mi…

3.
Nietrwałością pulsują spinacze
a świetlówki śpiewają “Te Deum”
pozostają nam tylko pawlacze
pozostaje nam jeszcze linoleum.
W formularzach co skute są skuwką
pod aktówką rozliczeń C.O.
pod energooszczędną żarówką
zdarzy się, zdarzy się
właśnie to…

Miłosna pieśń samotnych żeglarzy

M

Ref:
Kochajmy meduzy
bo wyschną bez miłości
a wilgoć meduzom potrzebna tak jak nic
Kochajmy meduzy
i powściągajmy mdłości
na widok ich niezbyt pociągających lic

1.
Kiedy nagle opuści cię Muza
kiedy szef cię wyleje na łeb
to nikt inny jak tylko meduza
wilgoć wniesie na uczuć twych step
Kiedy ciągłe kłopoty masz z nerką
Kiedy żona przypala ci stek
wtedy wodą napełnij wiaderko
i miłości idź szukać na brzeg

Ref:

2.
Zamiast spędzać swe dni pod zamtuzem
zamiast spadać żałośnie pod bar
lepiej przytul do serca meduzę –
– chłodny okład na uczuć twych żar
Zamiast w mieście wraz z innym łobuzem
straszyć ludność swym “la, la la laaaaa!!!”
lepiej kochaj w wiaderku meduzę
tylko ona wytchnienie ci da.

Ref:

3.
Jej przejrzystość wyklucza jej zdradę
cechą jej elegancja i sznyt
A gdy patrzysz jej prosto w gonadę
nie wie twoja meduza co wstyd
Zatem przyswój mą dobrą poradę
i wiaderko swe zakup lub zrób
po czym ujmij ją w dłonie swe blade –
Kochaj swoją meduzę po grób!

Bajka o królu Minosie

B

Bajka o królu Minosie który miał pryszcza na nosie
tudzież o Tezeuszu który nie mył był uszu
i o królewnie Ariadnie co pachniała nieładnie

… ale tak naprawdę to będzie opowieść o jednym bandycie, oszuście
matrymonialnym podobno – niejakim zbóju Prokruście
co mieszkał gdzieś koło Aten w terenie nieuzbrojonym
(przynajmniej gdy chodzi o media) i poszukiwał był żony
w sposób nad wyraz aktywny. Niestety źródłem kompleksów
był dla Prokrusta zbójnika świat erotyki i seksu.
O ile w świecie realnym znajdował się raczej bez trudu
o tyle zmysłowe podróże kończyły się zawsze – łubudu!
I było to dla Prokrusta zarzewiem chronicznych zgryzot
i gryzł się tym tak jak zbójcy gryźć się potrafią gdy gryzą.
A chłop był rosły, przystojny, oczko miał żywe i uszko
i manualnie tak sprawny, że sam zmajstrował raz łóżko
i przez to łóżko nieszczęsne morze wychłeptał był wódki
bo damy mu dokuczały: “Tyś na to łóżko za krótki!”
zanosząc się (jak to damy) wrednym post factum chichotem
czym pogłębiały Prokrusta kompleksy już chwilę potem.
I błąkał się smutny nasz zbójca wybrzeżem (w hiszpańskim: la costa)
z poczuciem, że łóżka wymiarom wymiarem swym własnym nie sprosta.

CHÓR (grecki):

O losie! Historio fałszywa jak wódka tuż po śniadaniu!
Tam nigdy nie było wszak mowy o jakimkolwiek skracaniu.

Kategorie