Autoradmin

Killerka

K

1.
Było to wiosną, na dworcu w Zurichu.
Miałam faceta załatwić po cichu.
W oknie na piętrze czekałam od szóstej:
oko, celownik i palec na spuście.
Proste zlecenie, lecz nagle – psiakrew
nie mogę
nie mogę
gdzie zlew?

Ref.
Śpij moja maleńka
w brzuszku u mamuni
nucę ci Mozarta
dokręcając tłumik

W zgodnym rytmie dwojga serc
noszę życie
noszę śmierć

2.
A byłam kiedyś kobietą-pułapką.
Czasami mniszką, modliszką nierzadko.
Czerwoną plamką lasera na czole
płonącym łóżkiem i głową na stole.

Przez okno częściej wchodząc niż przez drzwi
kochałam
facetów
do krwi

3.
Kiedy dorośniesz, nie pytaj o tatę.
Tata wszechświata to był obywatel.
Lubił bankiety, krawaty, konkrety
lecz nie potrafił docenić kobiety.
Więc w hoteliku, w mieście Nowy Targ
skręciłam
skręciłam
mu kark

4.
A teraz noszę rewolwer z tłumikiem.
Teraz poduszką uciszam ich krzyki.
Bo nie zamierzam z powodu porodu
się wycofywać z mojego zawodu.
Jeszcze nie jeden zginie i nie dwóch
zdziwiony
wpatrzony
w mój brzuch

Nieoswojony nowy dom w Berkeley

N

Tłumaczenie “A Strange New Cottage in Berkeley” by Allan Ginsberg, 1955

Dziś całe popołudnie przycinałem krzewy zjeżonych jeżyn pod spróchniałym płotem
schylając głowę przed niską gałęzią zgniłych moreli i soczystych liści;
I uszczelniłem sploty pępowiny w złożonym werku nowej toalety;
Znalazłem dobrą, całkiem jeszcze dobrą filiżankę do kawy pośród winorośli
a ze szkarłatnych krzewów wyturlałem wielką oponę. Schowałem marychę.
Skropiłem kwiaty migoczącą wodą z boską hojnością wracając po jeszcze dla pnącz fasoli i małych stokrotek;
Potem zrobiłem trzy rundki po trawie. Potem westchnąłem:
To moja nagroda, gdy ogród karmił mnie garściami śliwek z małego drzewa w ciemnym narożniku,
anioł, troskliwy o stary żołądek, o język suchy, spragniony miłości.

Kamerton

K

Lira mi dziś nie stroi, nie uchwycę tonu
wbiegnę zatem po schodach przydeptując kota
zapukam do jej drzwiczek. Gdy zapyta “Kto tam?”
ja zapytam czy nie ma czasem kamertonu

Ona ma jakiś pewnie (jakżeby nie miała)
więc będziem go szukali w szufladach pod stołem
w bieliźniarce aż w końcu zmorzeni mozołem
zaczniemy szukać tonu w zakamarkach ciała

Tam znajdziemy ce-dury, wioliny, a-mole
aż z zerwanych partytur nuty po pokoju
pogubimy. Na krześle, komodzie, na stole

w hallu koło wieszaka. Nie będzie spokoju
w domu, lesie a choćby nawet i w stodole
gdy lira nastrojona a ona bez stroju

Limeryki winne

L

Gdy burgundkę z okolic Givry
zdybiesz rankiem na łamaniu kry
proszę – nie lej jej wody.
Lepiej łam pierwsze lody
i przejdź z daną burgundką na “ty”

Pewien gruby mieszczanin z Dijon
żył z uprawy pola winogron
nawet gdy dziób gawrona
mu wyżerał te grona
on wciąż umiał zachować bonton.

Pewna wiotka niewiasta z Macon
po półlitrze zaliczała zgon
Ocykała się nieraz
na stole koronera
przez co pracę swą lubiał był on.

Nerwowa dama z Cormatin
chciała w aptece coś na sen
a budząc się nad ranem w rowie
wzdychała tylko “och panowie
ja tego ‘ne regrette rien!'”

Pewien winiarz z okolic Lyonu
często wino pociągał z balonu
i szybował wśród sfer
jak Jacques E. Montgolfier
nie wychodząc w ogóle z salonu

Win plantatorka spod Tavel
straciła z oczu życia cel –
życie ech, życie złe
muszę robić “rose”*
a do zasłon mi pasuje biel…

  • Tavel jest tradycyjnie uważane za stolicę francuskiego różowego wina które generalnie ciężko się komponuje z wystrojem wnętrz. Jedyne wnętrze z jakim komponuje się kolorystycznie to wnętrze przewodu pokarmowego czego sobie i Państwu życzę.

Plantator z Châteauneuf-du-Pape
ogromne szczęscie miał do bab
i taką w nim przejawiał grację
że wkrótce jego apelację
co drugi w mieście nosił szkrab

Cnotliwa panna z Beaujolais
mówiła że jak nie to nie
więc każdy z nią obowiązkowo
próbował szcześcia wciąż na noveau
bo przecież a nuż uda się

Zaś inna panna z Lirac
mówiła tak tak tak tak
dość dużej grupie osób
kładąc w ten właśnie sposób
reputację regionu na wznak

Limeryki o słynnych Polakach

L

Pewien Kopernik z Fromborka
komżę miał szytą z worka
a w głowie wyłącznie miał
obroty niebieskich ciał
gdyż komża nie miała rozporka

Kiedyś Maria Skłodowska-Curie
nie zamknęła na zasuwkę drzwi
w skutek tego niejeden chwat
w okolicy był jej bardzo rad
z winem do niej wpadając i z brie

Powiadają że Szopen Fryderyk
fajny chłopak był ale choleryk
Nieprzychylny mu lud ponoć bluźni
„nie choleryk ale ledwie gruźlik”
brońmy prawdy więc pisząc limeryk

Raz poeta Miłosz (imie: Czesław)
kiedy wieść mu gazeta przyniesła
że przyznali mu Nobla
tak sowicie to oblał
że przez tydzień nie podniósł się z krzesła

Ponoć Reymont, pisząc książkę „Chłopi”
palił skęta za skrętem z konopii
łapiąc w ten sposób klimat.
No a rano na klina
pijał piwko i wódzią zakropił.

Trzeba przyznać Szymborskiej Wisławie
że gdy auto swe miała w naprawie
nie tworzyła na mechaników
ani fraszek ani limeryków
choć po prawdzie to byłaby w prawie

Powiadają że Olga Tokarczuk
na wycieczkach nie sypiała w marszu
lecz lepiła pierogi
a że farsz był jej drogi
mięsa sporo dawała do farszu.

Chodzą słuchy że Sienkiewicz Heniu
miał w młodości sporo na sumieniu
biedne panny, porzucane w biedzie
i „Qvo vadis?” i „gdzie Heniu leziesz?”
zań wołały gdy znikał w milczeniu

Jak mawiają panna Goeppert Mayer
temperament miewała i ajer-
koniak w szafce na chacie
Czegóż więcej chcieć bracie?
Come on Marta! Marta light my fire!

A za oknem wrzesień

A

Świt rysuje na ścianach bladoszary deseń
gdy pod moim dotykiem co właśnie uciekł snom
przeciągasz się porannie. A za oknem wrzesień.

Za tym oknem, gdzie słońce bezlitosne pnie się
na blednący pomału, niski nieba skłon
a świt bazgrze na ścianach bladoszary deseń

który schodzi na łóżko i przebiega dreszczem
po twojej nagiej skórze. I usta ci drżą
gdy prężysz się porannie. A za oknem wrzesień

miesiąc sennych kochanków przepadłych z kretesem
którzy mają dla siebie tylko jeden port –
świt co rzuca na ściany bladoszary deseń

gdy tulą się do siebie, dotykają piersi,
ud, pleców i pośladków, by daleko stąd
pociągać się porannie. A za oknem wrzesień.

Nie wiemy gdzie się kończy, dokąd nas zaniesie,
(co w nas zmieni, co zniszczy, nie wiemy ni w ząb)
ten świt. Na tle tej ściany w bladoszary deseń
przeciągasz się porannie. A za oknem wrzesień.

The keys tango

T

1. Kiedy wieczór się nurza w purpurze
jakbyś świat cały rzucił na stos
kładę palce na jej klawiaturze
i przebiegam palcami na wskroś

To glisandem to znowu akordem
przyjemności wypełnia się trzos
zanim spadnie okrutne me forte
jak smagnięcie, jak piorun, jak cios –

Ref:
Control-Altem-Delete
można zdobyć kobietę
dłonią czułą i spiętą
można zdobyć i świętą
gdy się wreszcie zatraci z kretesem
na ten reset
miękki reset

2. Kiedy noc śpiewa swoje laudatur
i księżyca przyświeca nam nit
na tej właśnie, jedynej z klawiatur
pragnę grywać kaprysy po świt

Aż po szczyty wielkiego finale
gdy ukaże jej czarny się BIOS
gdy klawiszy trzech dotknie mój palec
jak smagnięcie, jak piorun, jak cios –

Beirut

B

Na białym koniu Cię ścigam. Przestrzeń przeszywam jak dratwa
malując palcami smugi na rozmytym wszechświecie obok
i grają mi katarynki kiedy dzielnie pędzę za Tobą.
Uciekasz łodzią przybraną w kolorowe, tętniące światła.

I grają mi werble i trąbki i z pewnością gdybym miał szablę
byłaby ona drewniana w sam raz do ścigania Cię wokół
pasująca do konia zawsze spiętego do skoku
i do machania nad głową. Ścigam Cię. Ścigam ty Diable.

Być może nie przystoi rycerzom nosić szortów w kratę
i nie mieć na podorędziu żadnej z jedwabnych chustek
lecz nawet na koniu drewnianym przystoi mieć myśli kudłate

gdy niczym syrena na dziobie przestrzeń rozcinasz biustem
siedzisz rozparta w łodzi i zjadasz cukrową watę
ty, która jesteś piękna nawet przed krzywym lustrem.

Niełatwo być poetą

N

Na nic niepokojące stroje
całe z koronki i muślinu
kiedy kochanie moje leżysz
niedobrze tak w pozycji rymu

Na nic ta pod księżycem chwila
i boski profil twego noska
gdy się nie zgadza liczba sylab
i z samogłoską samogłoska

Gdy końcówka nie współgra z końcówką
wtedy główka choć śliczną jest główką
nie wystarczy poecie
nie wystarczy a przecież
to powinno się skończyć pomnikiem
a tu góra asonans
nie zostanie nic po nas
żaden Nobel, Pulitzer czy Nike

Ty nawet nie wiesz dla mnie czym
jest dobry i soczysty rym
i jak ja marzę o tym aby
zrymować cię na dwie sylaby

Kołysanka dla bestii

K

Skoro nie możesz umrzeć to przynajmniej śpij
choć zmartwychwstanie świtem może ci się wydać
o wiele gorsze od śmierci. Skoro więc nie możesz
zejść całkowicie zejdź choćby na chwilę
tu na pobocze prostej drogi czasu
na pustą plażę morza niepamięci.

Ty masz tylko powieki i zmarzniętą skórę
w każdy mroźny poranek gdy w tym czasie inni
zamieniają się w popiół, w ciepły ludzki proch.
Masz to swoje milczenie tak bardzo nieszczere
gdy zestawić je z tymi co milczą na wieki
masz udawanie trupa tak bardzo dziecinne
z szarym liściem na piersi jak pośmiertny medal.

Zaśnij w swoim wulkanie. Pogub się w rachunkach
licząc wszystkie barany. Owiń wokół siebie.
Niech twoim spowiednikiem będzie własny ogon
i trzymaj się za rękę gdy będziesz odchodził.

Śnieg ciąży na powiekach. Czas na przedstawienie.

Kategorie

Instagram