Autoradmin

Blink

B

Dzień ma napiętą skórę. Dzień ma skórę cienką
Wystarczy zarysować nożem czy paznokciem
Żeby podglądać noc
Jej czarne krople

Widzę czasami rzeczy z rekwizytorni snu
Propsy wypożyczone z jakiegoś innego filmu
Użyte ponownie słowa
Recyklowane mgnienia

Ona o szarym poranku ściąga koszulę przez głowe
Unosi dłonie wysoko bezbronna I wyprężona
I trwa tak dwie sekundy
Zanim się zagoi

biodra

b

Szła w gejzerach sodowego światła Rigoberto
kąpał ją w myślach w szampanie w pianie morskiej w obłokach
podglądając z ciemności jak zwierzę jak pies
mierząc na niej Tycjana, Maneta, Giorgiona
znawców kobiecych bioder i łonowych wzgórków

odzierał ją ze zwierząt z czarnych pokojówek
z amorków sama ona jej nagość i łóżko
ugięte pod stanowczym i zwycięskim udem
na które nie ośmielił się cały Renesans

Rigoberto wariuje
a piersi Lukrecji
śmieją się z jego szaleństw
lekko gryzą w dłoń

Biało

B

Dzień dobry. Otwórz oczy. Jak Ci się dzisiaj spało?
Wdycham Twój nocny zapach, wszystko co pośród nocy
wyśniłaś: ciemne zaułki, brzeg morza, równiny Rosji,
deszcz ciepły i demony. Świt dzisiaj zawiało na biało.

Jesteśmy białoskórzy. W bieli wśród białych podwórek
leżymy niedobudzeni, aż do białości blisko
a ja leniwym opuszkiem, gładkim jak lodowisko
przemierzam śnieżne pustynie albinotycznej skóry.

Dzień dobry. Dziś tylko na zewnątrz temperatura nam spadła
poniżej zera o cztery, trzy albo nawet dwie kreski.
Wewnątrz dyszymy z gorąca w duecie na dwa suche gardła

rysując na sobie białe, pięciopalczaste ścieżki
aby na końcu tych ścieżek, na białym tle prześcieradła
odnaleźć białka Twych oczu – wilgotne z rozkoszy śnieżki.

Afryka

A

A Twoja skóra tętni gdy ją biorę w zęby
wtedy czuję tygrysem, wtedy czuję kotem
i na wargach mam miłość a na czubkach kłów śmierć
a Twoja skóra jest cała niespokojnym łopotem
a na mnie rosną pazury, na mnie jeży się sierść

A Twoja skóra pachnie kiedy ją polizać
wtedy czuję jaszczurką, wtedy czuję kobrą
i mam śmierć na języku i w miłości mam usta
a Twoja skóra jest hojna, Twoja skóra szczodra
a na mnie rosną zygzaki, na mnie brzęczy łuska

Na ostrym szpikulcu kła
na rozstaju języka
drży chybotliwa rozkosz
gorąca, świetlista
Afryka

A jednak się kręci

A

Rigoberto chodzi jak na sznurku
ponad dniem ponad pracą całkiem oszalały
kiedy siedzi przy biurku ma napięte plecy
jakby coś go za szyję ciągnęło ku górze

Myślę że podobałoby ci się Lukrecjo
gdybyś mogła w tej chwili na niego popatrzeć
jak chodząc po tej linie musi jednocześnie
szeroko stawiać stopy nie napinać ud

i kołysać się niczym wahadło Focaulta
uśmiechnięty do myśli że to sama Ziemia
dostaje zawrotów głowy kiedy jej dotykasz
tą ciemnofioletową niebotyczną szpilką

czerwono złota

c

Jestem złota patrz na mnie jestem złota pragnij
szepczą mu zdjęcia Lukrecji patrz jestem czerwona
jestem hemoglobiną i żoną księżyca
rytmem kroplą i blaskiem
jestem złota patrz

Rigoberto wie dobrze że musi na wojnę
całował dziś jej stopy i wyczuł wyraźnie
że żądają ofiary okrwawionej broszy
lub złotego łańcucha z urwanym ogniwem

Ona płonie w półmroku gwałtownie jak strzecha
tuląc do siebie dziecko nikt by nie powiedział
że to jej smukłe palce chwytają za żagiew
że jej białe paznokcie rozszarpują krtań

Jestem złota patrz na mnie jestem złota pragnij
połóż mnie na czerwieniach
jestem krew
i łup

Rigoberto pracuje

R

Rano otworzył okno. Nigdy tego nie robi
oparty o parapet czuje jakby gdzieś wyszedł
gdzie sznury samochodów łaskoczą w zmarznięte uszy
gdzie idzie się plażą chodnika

telefon biurko dzień

i tylko siedzi sztywno i ma za ciasny kołnierzyk
układa kartkę na kartce i urzędowy list
słowo po słowie uważnie
jak gdyby pisał wiersz

i tylko stopę wtuloną w skórzany czarny but
postawił na czubkach palców

telefon biurko dzień

butelka

b

Rigoberto trzyma kieliszek za nóżkę półleżąc na miękkiej kanapie
pół butelki crianzy pora spać powietrze
nie miesza się w równych proporcjach z ciężkim czerwonym winem
bo można oddychać lub pić nie naraz nie jednocześnie
lub jak by to sformułował stary Bool: trzeba umrzeć
z pragnienia lub braku tlenu
wstaje podchodzi do okna
i szuka wzrokiem Lukrecji w ciemnych sylwetkach ludzi
idących z mroku w mrok szybko
idących z półcienia w półcień

cyfry na tarczy zegarka znowu startują od zera
jest północ
początek nocy

tysiące kilometrów stąd

t

Don Rigoberto wstał dziś wcześnie pogryziony przez dzikie sny
teraz stoi na szerokim tarasie łapiąc w płuca poranną bryzę
i kto inny słyszałby fale wpełzające na szarawy piasek
a on słyszy kroki Lukrecji o tysiące kilometrów stąd.

Ona stąpa nadzwyczajnie lekko idąc wzgórzem przez pole krwawnika
a malutki kamień w prawym bucie brzmi beztroską dziecinną grzechotką
nie włożyła dziś jedwabnych pończoch
nie włożyła dziś jedwabnych pończoch
Rigoberto oddycha z ulgą.

A z oddechem przychodzi jej zapach więc opiera sie o barierkę
przygarbiony znużony słaby chwyta mocniej srebrną główkę laski
Rigoberto wraca do łóżka ale boi się jeszcze zasnąć
bo Lukrecja w snach bywa okrutna
ale oko opada
śpi.

Rigoberto nie potrafi żyć

R

Rigoberto nie potrafi żyć tak myśli
patrząc z ukosa na kufry Lukrecji
gdzie się podzieje w naznaczonym domu
co teraz zrobi z ręką, uchem, nogą
cały jest przecież w rysach, tatuażach
po jej dotyku na zgarbionych plecach
nosi naklejki z egzotycznych krajów
gdzie uciekali zaraz po kolacji

Być może trzeba chwycić ją za włosy
i krzyczeć prosto w przestraszone oczy
całą tą miłość całe przywiązanie
tysiące otarć zadarć i zadrapań
popatrz idiotko to twój Rigoberto
ty go zrobiłaś i nie możesz odejść

Murzyński tragarz zmaga się z kuframi
lecz ona jeszcze ciągle jest na górze
za cienką skórą drzwi od jej sypialni
siedzi na łóżku albo spina włosy

Kategorie

Instagram