To ty zadecydujesz jaka będzie łąka
jaki step czy sawanna, jaka tafla lodu
zioła gwałtowną ręką rwane przy księżycu
czy małe pomarańcze na suchej gałęzi
Razem z pierwszym oddechem wpadają do środka
strzępy mebli, ulicy, skrawki lnianych firan
przy zamkniętych drzwiach oczu rodzi się poranek
z zapachów odgadując jakie niespodzianki
zgotowała realność
Ja mogę zamknąć oczy ale nie potrafię
nie oddychać przy tobie – ty zadecydujesz
jaki to będzie ogród, jaka pora roku
czy drobno rwany jaśmin czy kropla wanilii
Z tym zapachem na oczach muszę cię odnaleźć
depcząc grządki, mnąc liście i łamiąc gałęzie
poprzez mech, poprzez trawę aż do gołej ziemi
jak ślepy barbarzyńca szukający łupu
Dopiero tam – na gruzach papierowych zamków
pod dyktą dekoracji i rozdartym niebem
zrobię z ciebie pachnidło
zatrzasnę w puzderku
nieomylnej pamięci
Wiatr będzie już zawsze
stroił na twoją nutę