Pod taką stopą tylko lubczyk, amarant albo wrzos
Na zagubionym wybrzeżu ścielący się miękko wśród mgieł
Gdzie niemożliwie gładka i aksamitna biel
Kończy się smukłym palcem z małym okienkiem na noc
Tobie stąpać po kwiatach zawiłym esem-floresem
Albo z dzwonkami u kostek tańczyć w ogrodach kalifa
Z tą nocą na czubkach palców, z porankiem na pięt klifach
I gnącym się między nimi, skręconym w ekstazie seksem
Więc gdy idziesz po jasnym parkiecie
Słoje drewna ciągnąc lekko za nos
Bądź ostrożna. Może zdarzyć się przecież
Że nadepniesz mnie. Taki los
świat przyziemnym podglądaczom niesie
Zastopowanym w zachwycie, stopionym jak miękki wosk