Coś nam się stało z czasem. Popatrz tylko
ostatni zegar nie dawał wskazówek
więc noc zaczęła nam się destylować
w minuty, w moment. W końcu była chwilką
gdym szedł przez miasto zakrapiane świtem
niosąc Twój zapach, smak i gładkość skóry
głodny, pijany, z wzniesionym do góry
wzrokiem. Doprawdy. To był wyśmienity
destylat czasu. Temporalna grappa
z kwietniowej, ciepłej, niemożliwej nocy
z ust naszych i języków oraz śpiewu ptaka
na nocnym drzewie. Destylat tak mocny
że mam u wszechświata
dług zaciągnięty na wysoki procent