Gdy czasem myją statki ręcznikiem lekko wilgotnym
bierze ich nieposkromiona chętka by może coś odkryć
by stanąć przy mostku piecyka na rozstawionych nogach
i krzyczeć że “ognia!”, że “biada!” lub nawet że “olaboga!”
że “gotuj się kurwo gotuj!” – i pędzić na świata skraj
do obiecanej ziemi – omletu z pietruszką z trzech jaj.
Lub może walcząc z murzynkiem lub może nawet z piernikiem
odkryć, że nowy piekarnik jest otwierany dotykiem
lub nocą z rozpaczy czarną dłonie oparłszy na biodrze
domyśleć się wreszcie co znaczy “mieszać aż będzie dobrze”.
Gdy czasem myją statki ręcznikiem, z kropelką płynu
rwą się do bohaterskich i romantycznych czynów
aż w końcu gdy po raz kolejny coś im tam wklęśnie lub spuchnie
lądują bezbrzeżnie smutni
na wyspie pośrodku kuchni.
Cudo