Dziś wieczorem zaśniemy w nieznane
w ciężkie srebro ubierzemy powieki
na tę drogę, na sen, na przygodę.
Bo wieczorem przyśnimy ciemności
i spadanie w dół głową ze stołu
mgłę przed świtem, żyjące machiny
i pościgi po lepkich ulicach.
Nie musimy przepływać przez Rzekę
tylko nocne odbijemy twarze
i będziemy się bić na nadbrzeżu
pośród kwiatów najcudowniej czarnych.
Peleryny, cylindry i włosy,
będą wirem i szpadą i tarczą
aż nas znajdzie bitewne zmęczenie
bladym świtem, na plaży poranka
w potarganym żaglu prześcieradeł.