Jest nas niewiele. I tylko są dłonie
niepokojące uchwytnością ruchu
kiedy we dwoje na pustym peronie
z ust megafonu obwieszczany koniec
jak ciepły szalik tulimy przy uchu
Prawie nas nie ma. I tylko są dłonie
niepewne siebie. I krzyki gawronie
milkną w objęciach srebrzystego puchu
co rośnie zimą na pustym peronie
I jest nieważne że w ubrania schronie
w szczelnie zapiętym podróżnym kożuchu
jest nas niewiele. Wciąż jeszcze są dłonie
zdolne rozproszyć świata katatonię
jak stara aria nucona ze słuchu.
Lecz to już pora. Na pustym peronie
ta chwila ciszy. Pocałunek w skronie
wpycha krajobraz w dziedzinę bezruchu
kiedy we dwoje na pustym peronie
Jest nas niewiele. I tylko są dłonie