Miałem dziś dziwacznie kulinarne sny
w jakiejś ogromnej kuchni, pustej i wysokiej
z nocą powstrzymywaną przez ciemne przestrzenie okien
i dębowymi stołami. I byłaś tam Ty
ale jeszcze lekko bezcielesna, bardziej pomysł, idea nie człowiek
gdy kroiłem cebulę na paski, wydzierałem serca paprykom
zaczynały błądzić moje myśli, jakby znikąd
ktoś malował mi obrazy pod ciemnymi zasłonami powiek.
Przyrządzanie stało się żądzą i niestałe
stały się smaki i barwy z nieodkrytych zakamarków świata
a nóż brzęczał hipnotycznym chorałem
a świt szary zaczął chodzić po dachach.
To w jego bladym świetle podświadomie szukałem
śladów Twoich paznokci na rozległych dębowych blatach.