Wieniczka

Od kilkunastu dni, z krótkimi tylko przerwami towarzyszy mi Wieniczka. Wieniczka Jerofiejew wydobyty z grobu przez Romana Wilhelmiego czytającego “Moskwę-Pietuszki”. “Talita kumi” mówi do niego Wilhelmi i oto Wienia wstaje, otrzepuje się, wypija setkę “Rosyjskiej” odrzucając głowę jak pianista i po raz tysięczny jedzie do Pietuszek, po raz tysięczny jedzie w otchłań i zatracenie.

Ten głos sączący się przez douszne słuchawki do samego mózgu, ten cichy głos, brzmi donośniej niż jazgot na ulicy, ten szept z łatwością pokrywa głośną muzykę i wyostrza zmysły. Chodzę wąskimi ulicami i uśmiecham się pod nosem na myśl o “indywidualnych harmonogramach” i rewolucji w Pietuszkach. Jadę pociągiem i popadam w melancholię kiedy za oknem zapada nieoczekiwana ciemność a kamerdyner Piotr bezdusznie komunikuje, że wszystko zostało wypite. I wierzę w Pietuszki gdzie nie przekwita jaśmin, gdzie nie miał miejsca grzech pierworodny, gdzie nie milkną ptaki.

Twoje zdrowie Wienia.

Skomentuj

Kategorie

Instagram