Coraz częściej śnię miękkie obłoki. Coraz rzadziej zerkam za horyzont
nic wielkiego gramoli się słońce lub ten srebrny hipokryta księżyc
ale ja nie odbijam już światła. Tylko woda co w kotłach się pręży
tylko śmigło trzepoczące jeszcze niczym w kółko oszalały gryzoń
Za nitem nit. Wieczór i świt.
Zimne powietrze
przestrzeń
nic
Już nigdy się nie przegra, nie wygna, nie przygna
I nie wyjdziesz na pokład o bladym poranku
z filiżanką za uszko trzymaną bezwstydnie
skończył się bankiet
wiatr na relingach
gra kołysankę