Niezniszczalni

Temat przedłużenia wieku emerytalnego (taką formułę przeczytać można w gazetach choć jako żywo nie wydaje mi się żeby wiek się przedłużało. Czy to znaczy, że osoby w starszym wieku są jednocześnie osobami o dłuższym wieku?) zataczając coraz szersze kręgi dotarł do Hollywood, na skutek czego przez nasze kina i torrenty przelewa się obecnie fala filmów o emerytowanych (jak wynika z treści – przedwcześnie) agentach, żołnierzach oddziałów bardzo specjalnych czy też, jak w przypadku omawianej produkcji – bandach wysokokwalifikowanych rzezimieszków do wynajęcia.

W tym kontekście, polskie tłumaczenie tytułu jest miłym gestem dystrybutora filmu w stronę naszych rodzimych emerytów. Wszak angielskie “Expendables”, nie da się przetłumaczyć łagodniej niż “Zbędni” (a biorąc pod uwagę treść dzieła – “Mięso armatnie”). Dystrybutor zachował się więc ze wszech miar politycznie poprawnie i dlatego polskie rzesze emerytów (w odróżnieniu od amerykańskich, które i tak nie chodzą do kina bo są zajęci podróżowaniem dookoła świata i drinkami z palemką) mogą z dumą oglądać film o Niezniszczalnych Emerytach.

A Niezniszczalni Emeryci nie zamienili swoich Zielonych Beretów na Moherowe ooo nie – dalej, mimo podeszłego wieku, są czynni zawodowo i czeszą grubą kasę, z politowaniem patrząc na młodszych kolegów na państwowym żołdzie w jakimś Afganistanie czy innym Iraku. Ekipie przewodzi (według starszeństwa) Sylvester Stallone (lat 64), zapewne w ramach kamuflażu bojowego pokryty grubą warstwą kosmetyków a pomagają mu m.in.  Jet Li (lat 47) – myśli o założeniu rodziny,  Dolph Lundgren (lat 53) – mający już lekkie kłopoty z odróżnianiem wrogów od przyjaciół oraz Mickey Rourke (lat 58) – jedyny w tym towarzystwie, który przejawia jeszcze jakieś nieplatoniczne zainteresowanie kobietami. W rolach epizodycznych zobaczyć możemy również gubernatora Arnolda Schwarzeneggera (lat 63) (coraz bardziej podobnego do Terminatora) oraz Bruce’a Willis’a (lat 57), który na tyle wczesnie zrezygnował z dłuższych fryzur, że nikt nie zauważył, że wyłysiał.

No i jest jeszcze jeden wczesny emeryt, Jason Statham (lat 38) najpewniej były agent CBA lub innej instytucji odsyłającej w miarę dziarskich młodzieńców na zasłużoną emeryturę. Polityczna poprawność twórców filmu nie poszła jednak tak daleko aby ukazać choć jedną emerytowaną kobietę. Wszystkie (obie) są w wieku zdecydowanie produkcyjnym.

A film opowiada o tym, jak ów Kabaret Starszych Panów, otrzymuje zlecenie obalenia lokalnego dyktatora na małej wysepce. Nie myśląc długo (bo wszak nie jest to specjalność oddziałów nomen omen specjalnych) Stallone zabiera młodzika Stathama (który w filmie nazywa się Christmas czyli Boże Narodzenie) na wspomnianą wyspę celem dokonania rekonesansu (w tym filmie, podobnie jak w życiu, Boże Narodzenie i Sylwester są sobie bardzo bliscy).

Lądują, jakoś przechodzą przez kontrolę graniczną i idą do knajpy spotkać się ze swoim “kontaktem”. Kiedy kontakt pojawia się i kołysząc biodrami podchodzi do stolika, nawet w podstarzałym umyśle Sylvestra pojawia się skojarzenie z “wtyczką”, które jednakże szybko przegania z głowy bo po pierwsze jest w pracy a po drugie już nie bardzo pamięta o co z tą wtyczką i kontaktem właściwie chodziło. A Boże Narodzenie chwilowo nie jest zainteresowane kobietami bo druga występująca w filmie niewiasta własnie puściła je kantem.

No a w pracy – jak to w pracy. Jadą z kontaktem pooglądać obóz dyktatora a tu nagle łapanka! Zjawia się kilka wozów z żołnierzami co w efekcie prowadzi do aktów przemocy ze strony Sylvestra i Bożego Narodzenia zakończonych wysadzeniem połowy portu i spektakularną ucieczką. Niestety bez kontaktu, który okazał się być nazbyt emocjonalnie związany z krajem i nie chciał rzucić ziemi skąd jej ród.

Potem jednak Sylvester zaczyna sobie to i owo przypominać z czasów młodości kiedy to był jeszcze wczesnym Rocky Balboa i odkrywa w sobie coś, co po dłuższym namyśle i kilku konsultacjach psychoanalitycznych klasyfikuje jako uczucie do pozostawionego na pastwę dyktatora kontaktu. Gnany impulsem postanawia powrócić na wyspę i wyrwać kontakt. Wierni koledzy postanawiają wyruszyć razem z nim.

No i tak dalej i tak dalej. Wszystko oczywiście dobrze się kończy (nawet Boże Narodzenie spodziewa się pod koniec filmu Dzieciątka) i następuje totalny i nieodwołalny happy end.

A my oddychamy z ulgą i zaczynamy cenić filmy o emerytowanych żołnierzach, policjantach, kowbojach i kosmonautach. To w końcu jeden z nielicznych gatunków sztuki filmowej, w której nikt nie myśli o sequelach…

Skomentuj

autor Rafał Fagas

Kategorie

Instagram