Oprócz praktycznej strony szafiarstwa, czyli wykorzystywania kobiecej szafy do ukrycia się przed powróconym przedwcześnie mężem/konkubentem/głównym lokatorem, szafiarstwo jako zjawisko możemy rozpatrywać również w aspekcie psychologii i seksuologii. I nie mam tu na myśli psychologicznych sztuczek jakie stosuje w fazie tłumaczenia się kobieta a potem w fazie wykrętu nakryty mężczyzna. Ten aspekt jest dosyć trywialny i został dobrze opisany w literaturze fachowej. Mam tu na myśli raczej zjawisko fetyszyzacji szafiarstwa przez płeć piękną.
Otóż naukowcy, prowadzący badania z dziedziny ergonomii szaf na zlecenie szwedzkiej IKEI, doszli mimochodem do wniosku, że zagonienie nagiego mężczyzny do szafy a potem przetrzymywanie go w niej, jest wysoce podniecające seksualnie dla ponad 40 procent kobiet (sprawa wyszła na jaw, kiedy jedna z asystentek profesora Svaeberga przez długi czas nie chciała wypuścić z zamykanej od zewnątrz szafy sosnowej jednego z ochotników. Kobieta tak lubieżnie ocierała się przy tym o bok szafy, że w efekcie trzeba było odwieźć ją na pogotowie aby powyjmować drzazgi – mebel był bowiem nieheblowany, do własnoręcznego poheblowania przez klienta).
Profesor Svaeberg wysnuł z tego swoją, opublikowaną w branżowym czasopiśmie “Wardrobe unleashed”, teorię fetyszyzacji szafiarstwa. Teoria oparta jest na założeniu, że zawartość szafy ma dla kobiety znaczenie szczególne. Szafa jest postrzegana jako terytorium wewnętrzne i bezwzględnie własne. To, co się w niej znajduje z jednej strony stanowi wyznacznik pozycji w damskiej społeczności a z drugiej decyduje o subiektywnym poczuciu atrakcyjności. “Pokaż mi swoją szafę a powiem ci ile jesteś warta” – można by powiedzieć.
Oprócz tego, szafa postrzegana jest jako miejsce, w którym rzeczy jedynie przybywa. Statystyczna przedstawicielka płci pięknej nie wyobraża sobie aby z szafy cokolwiek można było usunąć czy wyrzucić. To raczej rodzaj wiecznie rosnącego skarbca, z którego nie znika nawet ślubna sukienka (wszak nie jest zupełnie wykluczone, że jednak będę kiedyś znowu taka szczupła, prawda?).
Na to właśnie tło psychologiczne, profesor Svaeberg nałożył znajdującego się w szafie nagiego mężczyzne. Wnioski były zaskakujące – z około dwustu kobiet poddanych badaniom, ponad połowa przyznała się do odczuwania satysfakcji seksualnej z powodu dołączenia nagiego mężczyzny do swojej kolekcji sukienek a około 40% opisało swój stan jako “silnie podniecony”. Około procenta doznało wielokrotnego orgazmu zaraz po zamknięciu drzwi szafy.
Według Svaeberga, posiadanie mężczyzny w szafie, jest dla kobiety niebywale komfortowe psychicznie, jako że stanowi ziszczenie marzenia o trwałym i partnerskim (w rozumieniu kobiecym) związku. Związku nierozerwalnym bo przecież, jako się rzekło, z szafy nic nie ubywa. A na domiar tego, szafianego mężczyznę zawsze można na chwilę z szafy wyciągnąć i poprzymierzać przed lustrem, krytycznie spoglądając na profil swoich pośladków. Albo pokazać koleżankom jak przyjdą. Albo na blogu opublikować. Radości co niemiara a kłopot minimalny – ot czasem przeprasować jak się pogniecie.
Jest to zjawisko dla nas, szafiarzy niebywale istotne i trzeba mieć jego świadomość, kiedy podejrzanie długo siedzi się w damskiej garderobie. Znane są przypadki prowokowania przez kobiety fałszywych alarmów tylko po to aby szafiarza sfetyszyzować. A większość kobiet przetrzymuje nas w szafach o wiele dłużej niż to potrzebne, tłumacząc się potem tym, że “przecież mógł wrócić jeszcze po teczkę” albo że “w tym całym zamieszaniu gdzieś mi się kluczyk zapodział”. W krańcowych, psychopatycznych przypadkach, możemy zastać w szafie kilku innych, poprzednich mężczyzn, nierzadko lekko już zwężonych w pasie albo z wszytymi klinami.
Miejmy to na uwadze.