Usłyszałem w radiu, czy też zasłyszałem w jakimś Eurosporcie, że ostatnio spore sukcesy odnoszą na światowych arenach, stadionach, czy gdzie tam jeszcze – polscy kładyści. Ech – pomyślałem sobie – to jest sport dla mnie. Wszak w kładzeniu się jestem mistrzem nad mistrze. Kładę się gdzie popadnie, w każdych okolicznościach a do tego z niemałym wdziękiem. I równie dobry jestem w kładyźmie prostym jak i w wieloboju (lewy bok, na wznak, prawy bok). Daję sobie radę zarówno w kładyźmie długodystansowym jak i w szybkich drzemkach na czas. A jeśli uprzednio napiję się odpowiednio dużo alkoholu to i w sztafecie się sprawdzę.
Promujmy kładyzm wśród młodzieży. To dyscyplina tania, zdrowa i rozwijająca. Jednocześnie letnia i zimowa, halowa i terenowa, indywidualna i zbiorowa. Znajdą w niej coś zarówno samotnicy, z tych co to przemierzają samotnie oceany leżąc na tratwie, jak i osoby towarzyskie w ramach dwójki, trójki lub czwórki bez sternika. Niech rząd i gminy wspomogą budowę publicznie dostępnych ośrodków kładystycznych! Niech powstanie Polski Związek Leżących Na Płask – pierwszy związek sportowy, którego prezesi będą uprawiać reprezentowaną przez siebie dyscyplinę (nierzadko leżąc na płask na brzuchu z rękami na głowie). Niech kibice krzyczą z trybun: “Leż Adam! Leż!”. Niech wreszcie to pospolite leżenie ugruntuje nasze geopolityczne położenie!
Kładyzm kładką do lepszego jutra! Chodzi o to byśmy mogli na sobie polegać!