Na skutek otrzymanego wałkiem w tył głowy ciosu
Dreptak nawiązał kontakt z cywilizacją z kosmosu
od której nie dalej jak wczoraj, dostał tajnego grypsa
że w dwa tysiące dwunastym ma być apokalipsa.
Z początku nie przejął się wcale bo z racji szwagierki Edyty
z klipsami i ondulacją był, jak to mówią – obyty
lecz wreszcie w encyklopedii, na poprawinach u brata
przeczytał że ta elipsa to ponoć koniec świata.
Więc jako człowiek zaradny zaciągnął był liczne kredyty
na lat 40 i więcej, zakręcił się koło Edyty,
dał w mordę szefowi-szui, spotwarzył publicznie teścia
po czym wymówił posadę i wybył na działkę do Brześcia.
Tam żył jak pączek w maśle, pił piwo, chodził na ryby
czekając na przylot z kosmosu ogromnej planety Nibir
co miała (wedle kosmity, a mówił że nie żartuje)
zmieść wszystkie większe miasta, teścia i szefa-szuję.
A w gwiazdozbiorze Oriona była w remizie zabawa
i wszyscy śmiali się setnie, że tak im się udał kawał.
Więc znowu chwycili komórkę i pod losowe numery
dzwonili do Liry, na Marsa, układu siedem-sześć-cztery,
zamówić pizzę z Plutona lub frytki z Dużego Ptaka
pękając do rana ze śmiechu na myśl o kredytach Dreptaka…