Wpadła mi w rękę ulotka pewnego SPA i zauroczyłem się. Pierwsza z brzegu AYURVEDA ABHYANGA jest masażem wykonywanym z wykorzystaniem gorących olejków eterycznych i obejmuje całe ciało, łącznie z głową, twarzą, dłońmi i stopami (które jak wiadomo zazwyczaj nie zaliczają się do “całego ciała”). Opóźnia również proces starzenia na tej samej zasadzie na której mauzera z wojny trzyma się zazwyczaj w oleju.
Ale to zaledwie początek. Starzejący się bloger może dajmy na to zafundować sobie PANTAI LUAR – masaż gorącymi, aromatycznymi stemplami (polecane szczególnie dla osób związanych z szeroko pojętą biuralistyką) lub firmowy masaż Thalgo, relaksująco wyszczuplajaący, który po chwili relaksu wyszczupla każdy portfel o 120 złotych polskich. W ofercie jest takoż MASAŻ SHIATSU (sądząc po nazwie jest to masaż takim chińskim psem. Pies, jak zapewniają masażyści, jest szczepiony).
To jednak nie wszystko. Dla osób preferujących rozrywki ekstremalne, SPA proponuje masaż gorącą bańką chińską oraz masaż limfaryczny (drenaż). Osoby niewypłacalne mogą liczyć na bezpłatny masaż twarzy połączony z masażem pleców. W szczególnych przypadkach wykonywany jest masaż klasyczny calościowy.
Jest to jednak niczym wobec OCEAN MEMORY TREATMENT, który wbrew nazwie nie koncentruje się na uwrażliwianiu masowanego na problemy ekologii oceanicznej, takie jak nielegalne wielorybnictwo, migracje Humbaków czy wymieranie populacji fok. Zabieg, jak podaje ulotka, powoduje powrót do źródeł (lokalizacja źródeł oceanów nie jest podana) i zawiera “rewitalizującą kąpiel oceaniczną z hydromasażem Pierwotna Kolebka, peeling całego ciała, relaksujący masaż całego ciała wykonany za pomocą dłoni i stempli (ech, przypominają się “Pociągi pod specjalnym nadzorem”), algową maskę nawilżająco-demineralizującą “Ocean memory” a na deser nawilżenie ciała kremem”. Kiedy wykolebiemy się w pierwotnej kolebce, zedrą z nas skórę (400 pln), opieczętują, wytarzają w algach a potem posmarują kremem, czujemy się młodzi i rześcy (choć opis kuracji niepokojąco przypomina tą przeprowadzaną w wiekach średnich przy pomocy smoły i pierza).
Niekwestionowanym hitem jest jednak INDOCEANE TREATMENT – “niezwykła podróż w krainy piękna i relaksu, podczas której poznasz filozofię Chin, Egiptu, Indii i basenu Morza Śródziemnego”. Za głupie 350 pln i 120 minut można potem cytować z pamięci Tacyta, Ramzesa, Buddę i Mao. Ludzie tracą na to pół życia a wystarczy wykąpać się w oślim mleku i nałożyć na twarz maskę Sublime Body Wrap (nie pytajcie co to).
Idę po ręcznik.