Wysoki obcas obiecał mi wczoraj
wyższą stopę, kształt łydki i wypatrywanie
wytęsknionego kochanka na tłocznym peronie
mówił: chwile szczęśliwe liczy się na palcach
a ja potrafię Cię zabrać naprawdę wysoko.
Lecz jak go teraz znaleźć w tym pstrokatym tłumie
pełnym pasków i sprzączek gdzie jasne sandały
kuszą nas swoim śpiewnym “z nami nie upadniesz”
a kozaki brną w górę, do bezbronnych kolan
obiecując kłamliwie błyskawiczny zamek?
Ideą buta jest przecież nie zostawiać śladu
większego niż ostrze szpilki jest lekkość obrotu
na urażonej pięcie butnej bo obutej
jest ciągłe rozwiewanie nadziei na podbój
podeszwą która otula podbicie.
Dlatego Cię podglądam kiedy biegniesz boso
po fortepianie plaży trzymając za paski
rozbrykane jak psiaki lekkie pantofelki.
Nie ma drugich na świecie tak rytmicznych stóp.