Na pustyni Błędowskiej pod wydatną wydmą
podpartą nieco kijkiem by nie zawiewało
pieściłem twe rozgrzane szorstkim piaskiem ciało
i byłoby cudownie gdyby nie to widmo
mojego brygadzisty co pewnie już szuka
mnie i mojego kijka do mieszania gipsu
och byleby nie znalazł, byleby nie zepsuł
tej chwili doskonałej. Bo oto jest luka
w twej psotnej defensywie, w pozornym oporze
poluzowany guzik i wzrok bardziej mglisty
(i tylko ten piach w ustach, piach wszędzie o boże!
coraz to dokuczliwszy i coraz piaszczystszy
niczym piasek w klepsydrze, mówiący o porze
gdy zza wydmy się wydmie postać brygadzisty)