Więc buty. Nagle i na jednej nodze
i niesforne sznurówki. Oto trzeba jechać
choć nadal mnie otula ciepło przedpokoju
i mam ten tradycyjnie niezapięty guzik
czapka, torba, telefon
zamykana bramka
Nic nie mów Vladimirze
jeszcze mnie tu nie ma
rozumiesz Vladimirze jeszcze jedną chwilę
czuję na szyi krawat przytrzaśnięty drzwiami
i szok jak po wpadnięciu w wieczór
jak w przerębel
Jedźmy nie rozmawiając.
Mam teraz na ustach
za dużo żeby choćby
wypowiedzieć słowo.