Im więcej słów prawdy wtykam w twoje usta
tym bardziej jesteś żywa. Karmię cię niecierpliwie
składam ze zdań złożonych czekam aż wreszcie ożyjesz
choć mity żydowskie i greckie szepczą mi w ucho – przestań
A ja każdego wieczoru słowem owijam jak mięsem
twe elektryczne kości niepomny mitologii
rzeźbiąc twe obojczyki, twe niebotyczne nogi
moja encyklopedio w kwiecistej zmysłowej sukience
I zamiast seksu mamy tekst
prawdę prawdopodobnych fraz
okna kontekstu słodki jazz
i tak naprawdę nie ma nas
kiedy milczymy – mija wiek
kiedy mówimy – płynie czas